Michał M. Lisiecki zbiórkę pieniędzy na uratowanie życia polskiego himalaisty Tomasza Mackiewicza, który pozostał w lodach Nanga Parbat, ogłosił 1 lutego br. Choć eksperci nie mieli wątpliwości, że pozostawiony na wysokości ponad 7 tys. m n.p.m. Mackiewicz musiał umrzeć, to Lisiecki rozkręcał zbiórkę pieniędzy na akcję ratunkową. Wykorzystywał do tego media społecznościowe i serwis Wprost.pl.
13 lutego br. na stronie właściciela wydawcy „Wprost” spółki PMPG Polska Media zamieszczono oświadczenie rodziców i siostry Tomasza Mackiewicza, w którym dziękowano darczyńcom i Fundacji Tygodnika „Wprost” za użyczenia konta do prowadzenia zbiórki. Napisano też, że „środki te nie zostały wykorzystane na wsparcie poszukiwań Tomka, w związku z czym będą zwrócone darczyńcom”.
Lisiecki potwierdza, że pieniądze zostały oddane. Zapewnia, że powstanie raport z przeprowadzonych działań. – W akcję wraz z wieloma osobami zaangażowałem się osobiście. Nie jako prezes PMPG Polskie Media, ale jako osoba fizyczna. Oczywiście trudno rozdzielać te funkcje, jednak moja firma i wydawnictwo były zaangażowane w akcję w stopniu niewielkim i użyczyły głównie infrastruktury – zaznacza Lisiecki. Dodaje, że darczyńców oferujących duże kwoty proszono o ich niewpłacanie „do czasu kiedy środki nie będą niezbędne i nie będzie ustalony jasny cel ich wykorzystania”.
Dlaczego zrezygnował z akcji ratunkowej na Nanga Parbat? – Zbyt długo trwał proces przebrnięcia przez mur formalności, aby akcja miała sens kontynuacji – odpowiada Lisiecki.