KRRiT ujawniła dokumenty dot. uchylonej kary dla TVN

Hanna Karp z szeregiem zarzutów wobec TVN24, a pozytywnie o TVP Info

Hanna Karp

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji opublikowała dokumenty dotyczące 1,48 mln zł kary nałożonej na TVN w połowie grudnia ub.r. i uchylonej miesiąc potem. Jest wśród nich analiza, w której dr Hanna Karp skrytykowała relacje w „Faktach” i TVN24 z wydarzeń w dniach 16-18 grudnia 2016 roku. Mniej zastrzeżeń miała do treści w Polsat News i „Wydarzeniach”, natomiast pozytywnie oceniła TVP Info i „Wiadomości”.

Kara została nałożona na TVN za relacje TVN24 z wydarzeń w dniach 16-18 grudnia 2016 roku, kiedy posłowie PO i Nowoczesnej zaczęli blokować mównicę w sali plenarnej Sejmu, a przed parlamentem i Pałacem Prezydenckim odbyły się demonstracje opozycji.

W szczegółowym uzasadnieniu decyzji KRRiT zarzuciła stacji m.in. to, że goście zaproszeni do studia wieczorem 16 grudnia byli stronniczy i zachęcali do udziału w manifestacjach, dziennikarze za późno poinformowali, że demonstracja została rozwiązana przez policję oraz nie opatrzono odpowiednim komentarzem ujęć z mężczyzną udającym zranionego. Według regulatora w ten sposób kanał propagował działania sprzeczne z prawem i sprzyjał zachowaniom zagrażającym bezpieczeństwu.

KRRiT za ukaranie TVN została mocno skrytykowana – przez dziennikarzy, niektóre organizacje pozarządowe, a nawet Departament Stanu USA. Przewodniczący Krajowej Rady Witold Kołodziejski spotkał się kilka razy z przedstawicielami zarządu TVN i przyjął ich dodatkowe wyjaśnienia. O cofnięcie kary dla nadawcy zaapelowały też organizacje z branży mediów, m.in. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich.

Ostatecznie 11 stycznia, w ostatnim terminie, w którym miał taką możliwość, Witold Kołodziejski uchylił karę dla TVN. KRRiT wyjaśniła, że Kołodziejski podjął tę decyzję „po zapoznaniu się ze stanowiskami strony społecznej oraz dodatkowych analizach i argumentach przedstawionych przez zainteresowaną stronę”.

Raport dr Hanny Karp krytyczny dla TVN24 i Polsatu, a przychylny dla TVP Info

W poniedziałek Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji opublikowała wszystkie dokumenty dotyczące kary dla TVN – zarówno pełną wersję decyzji, jak też stanowiska złożone przez różne podmioty po ogłoszeniu grzywny oraz sprawozdania ze spotkań przewodniczącego KRRiT z przedstawicielami zarządu TVN i organizacjami dziennikarskimi.

Wśród tych dokumentów jest też szeroko komentowany raport, który dla KRRiT przygotowała dr Hanna Karp, religiolog i medioznawca związana z Wyższą Szkołą Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Autorka przeanalizowała relacje w TVN24 i „Faktach” TVN, Polsat News i „Wydarzeniach” oraz TVP Info i „Wiadomościach” z wydarzeń w dniach 16-18 grudnia 2016 roku.

Krótko po ogłoszeniu grzywny dr Karp oceniła, że w relacjach TVN24 z protestów w kluczowych sytuacjach pokazywano „bulwersujące przemocowe obrazy, w ciszy, bez słowa komentarza”. – Tę karę traktowałabym jako symboliczną, która będzie czerwonym światłem ostrzegawczym dla wszystkich stacji i dziennikarzy – stwierdziła.

Z kolei TVN ocenił, że raport dr Karp jest nieobiektywny i niestaranny. – Opisano tylko wybrane w sposób tendencyjny fragmenty nadawanego programu, aby udowodnić z góry postawioną tezę. Nie uwzględniono na przykład faktu, że w programie TVN24 szeroko relacjonowano i transmitowano wypowiedzi polityków Prawa i Sprawiedliwości, przedstawicieli władz Sejmu, klubu parlamentarnego PiS i rządu – stwierdził nadawca w oświadczeniu.

Co takiego jest w raporcie? Podsumowanie analizy relacji w TVN24 i „Faktach” zajmuje pięć stron, są w nim zawarte jedynie negatywne oceny. Dr Hanna Karp stwierdziła, że „w przekazach TVN 24 występują liczne komunikaty, mogące być interpretowane jako naruszające rzetelną informację, obiektywną relację oraz obiektywizm komentatorski”.

Zarzuciła stacji m.in. przypominanie „o organizowanej pod Sejmem legalnej manifestacji, następnie nielegalnym zgromadzeniu i naruszającym prawo blokowaniu przejazdu funkcjonariuszy rządowych, (premiera i posłów RP), a tym samym narażanie bezpieczeństwa, zdrowia i życia blokujących przejazdy, jak i bezpieczeństwa, zdrowia i życia pasażerów blokowanych rządowych i poselskich pojazdów”, komentarze „sugerujące zaistnienie rządów autokratycznych lub kraju i państwa znajdującego się na drodze do systemu autorytarnego i rozpadu sytemu prawnego kraju”, a także nawoływanie w czasie rzeczywistym „do mobilizacji manifestowania poprzez bieżące informowanie o stanie blokad wyjazdów z Sejmu; połączone z ekspozycją haseł manifestantów, nacechowanych nienawiścią w stronę urzędników rządowych jak i posłów strony rządzącej”.

– Nadawca buduje na antenie własną narrację wydarzeń, sugerując (szczególnie w dniu 16 grudnia 2016 r. po godz. 21 ) rozwiązania siłowe w Sejmie, co znajduje wyraz na antenie, w czasie, gdy komentatorami w studio są Grzegorz Miecugow i Aleksander Smolar; a w Sejmie redaktorzy Katarzyna Kolęda-Zalewska (pisownia oryginalna – przyp.) i Krzysztof Skórzyński – napisała dr Hanna Karp. – Niejasna jest intencja nadawcy, który pomimo komunikatów policji o tym, iż trwająca pod Sejmem manifestacja jest nielegalna, nie komentuje tego faktu i kontynuuje transmisję – zaznaczyła.

Analiza relacji w „Wydarzeniach” i Polsat News zajmuje dwie strony. Autorka więcej zastrzeżeń miała wobec programu, którego relacje jej zdaniem mogły wywoływać u widzów m.in. atmosferę buntu obywateli wobec autorytarnego rządu, społecznego niepokoju, załamania ustroju państwa, groźby wprowadzenia medialnej cenzury oraz komunikaty mobilizacyjne w czasie rzeczywistym do manifestacji i oporu wobec państwa.

Lepiej oceniła treści w Polsat News. – Nie powielają już atmosfery przekazów „Wydarzeń” pomimo dramatycznych obrazów i niepokojącej sfery ikonicznej, ścieżka dźwiękowa z manifestacji jest niemal całkowicie wyciszona, gdyż dominują komentarze i pasmo informacyjne; zaproszeni goście, komentatorzy, eksperci, politycy nie sprawiają wprost wrażenia uczestniczenia w sporze – stwierdziła.

Dr Hanna Karp nie miała natomiast zastrzeżeń wobec TVP Info i „Wiadomości”. Zwróciła uwagę, że podano w nich informacje o tym, że jeden z uczestników demonstracji symulował utratę przytomności (położył się na drodze), a dziennikarze TVP byli atakowani przez niektórych manifestujących.

– Przekazy i informacje mają charakter komplementarny, całościowy z dopracowanym kontekstem. Dzięki temu odbiorca przekazu przygotowanego według dobrego modelu informacyjnego dziennikarstwa znajduje odpowiedzi na pytania nie tylko, co i gdzie się zdarzyło, ale także dlaczego? Występują także przekazy z elementami dziennikarstwa dociekliwego (informacje o podrzuceniu na teren Sejmu przez manifestantów świec dymnych – widać to w materiale filmowym, którego nie ma w stacjach komercyjnych). Jest także – ważne dla odbiorcy – wyjaśnienie dezinformacji obecnej w stacjach komercyjnych o rzekomym użyciu przez policję gazu (dementi policji na ten temat). Odbiorca znajdzie informacje własne redakcji o agresji manifestujących wobec posłów przed Sejmem i dziennikarzy telewizji publicznej, relacjonujących wydarzenia spod Sejmu. Jest to informacja ważna, gdyż zakłócenia pracy dziennikarzy telewizji publicznej wprowadzały nieoficjalną blokadę na ich relacje, zwłaszcza kluczowych wydarzeń pod Sejmem, w tym momentów wyjazdów posłów z Sejmu. W efekcie całościowe relacje tych zdarzeń przejęły stacje komercyjne – opisała dr Hanna Karp.

Zarząd TVN: w TVN24 nie zachęcano do manifestacji, informację o jej rozwiązaniu podano wcześniej niż PAP

Do niektórych z zarzutów zawartych w raporcie dr Karp przedstawiciele TVN odnieśli się podczas rozmowy z przewodniczącym KRRiT, z której sprawozdanie też ujawniono. Marek Szydłowski z zarządu nadawcy podkreślił, że stacja nie zachęcała do udziału w demonstracji, tylko na bieżąco ją relacjonowała.

– Można odwołać się do zamachu w Nicei, który miał miejsce nie tak dawno. W momencie zamachu został przerwany program TVN24, natychmiast zostali ściągnięci ludzie do studia i chociaż relacja była chaotyczna, to od tego jest telewizja informacyjna, żeby pokazywać co się dzieje. W sytuacji kryzysu politycznego, jaki miał miejsce, wydarzenia następowały po sobie bardzo szybko. Były wypowiedzi uczestników, działy się różnego rodzaju wydarzenia. Rolą stacji telewizyjnej jest przekazywanie tego co się dzieje – stwierdził. – Trudno znaleźć jakiekolwiek dowody w piśmiennictwie, aby relacjonowanie wydarzeń „na żywo” było zachętą do czegokolwiek. W momencie relacjonowania katastrofy lotniczej, wypadku drogowego trudno powiedzieć, że zachęca się do rozbijania samochodów, samolotów itp. – dodał.

Wyjaśnił też, dlaczego w stacji podano nieprawdziwą informację, jakoby policja użyła gazu łzawiącego. – Trudno przypisać stacji TVN to, że poinformowała, iż policja użyła gazu, skoro powiedział to poseł Jerzy Meysztowicz. Okazało się, że nie miał racji, ale TVN nie mógł tego zignorować. W momencie kiedy zdarzenia następują szybko nie ma cudownego centrum dowodzenia. Coś się dzieje i trzeba to pokazać widzom na antenie – powiedział Marek Szydłowski.

Maciej Maciejowski, też z zarządu TVN, zwrócił uwagę, że relacja może oczywiście powodować, że ktoś dowie się o demonstracji i na nią pójdzie, ale niezależnie od charakteru wydarzeń trudno zaprzeczać, że wydarzenia te dzieją się tu i teraz. Za zachęcanie można by uznać zapowiedź przyszłych demonstracji, ale takich informacji nie było na antenie TVN24. Wyjątkiem są sytuacje, kiedy demonstracje wiążą się z utrudnieniami w ruchu, ale to nie jest ten przypadek.

Marek Szydłowski odniósł się też do zastrzeżeń dotyczących doboru gości w studiu TVN24. Zwrócił uwagę, że każda redakcja ma prawo samodzielnego doboru gości, nie ma też przepisu, z którego wynikałby sposób doboru gości.

Wyraził również zdziwienie, że skrytykowano dobór gości, nie uwzględniając faktu, czy w tamtym czasie dostępni byli różni politycy. Członek zarządu TVN przypomniał, że 16 grudnia wieczorem że najpierw miało miejsce posiedzenie klubu poselskiego PiS w sali kolumnowej, a następnie głosowanie w sali kolumnowej. Dlatego posłowie partii rządzącej nie mogli udzielać wypowiedzi, a niektórzy, np. wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, odmówili rozmowy z dziennikarzami TVN24. Mimo to stacja transmitowała konferencję prasową Jarosława Kaczyńskiego, wyemitowała wypowiedzi telefoniczne Jacka Żalka oraz przeprowadziła trwający 9 minut wywiad z Mariuszem Kamińskim.

Ponadto Szydłowski podkreślił, że w TVN24 już o godz. 1.07. pojawiła się informacja reportera Wojciecha Bojanowskiego: „Udało mi się podsłuchać co policja mówi przez radiostację. Przed chwilą w kierunku protestujących padł komunikat, że to zgromadzenie zostało rozwiązane”. Pokazywano ją potem na „pasku”, natomiast Polska Agencja Prasowa podała tę informację dopiero o godz. 2.17.