Miasto – na większości swego terytorium – wyrosło właściwie na surowym korzeniu. Nie dolepiło się do starszych Hajduk czy jeszcze starszej wsi, dziś zwanej Chorzowem Starym. Powstało z niczego. Albo – jak kto woli – z węgla i stali. Co robić, gdy tych budulców zabrakło? Prognozy nie były dobre. Gorsze niż dla wielu innych miast. Odpowiedzi szukamy w tekstach naukowców i publicystów. Nie mogą być jednoznaczne, bo nie dotyczą tylko Chorzowa, w którym jak w soczewce skupiły się najpoważniejsze problemy całego regionu, w pewnej skali – także Polski. Bo na przykład nie wiemy, jak zaradzić depopulacji i starzeniu się społeczeństwa. Nadzieje budzą hasła o reindustrializacji. Niektórzy twierdzą nawet, że powinny powstawać nowe kopalnie. Zalecałbym ostrożność. W Królewskiej Hucie, podziurawionej jak szwajcarski ser, już w ostatniej dekadzie XIX wieku wydobywano rocznie grubo ponad milion ton węgla. A potem jeszcze więcej, przez długie dziesięciolecia. To miałoby się powtórzyć? Nie bądźmy naiwni. Europejskie miasta rozwijają się w oparciu o przemysły innowacyjne, niezagrażające środowisku nowe technologie i firmy usługowe. Tylko tutaj mamy rezerwy. Czy zdołamy je wykorzystać? Chorzów nie zapadł się pod ziemię. Postawił m.in. na kulturę, edukację, sport i rekreację. To już nie tylko Teatr Rozrywki. Także Chorzowskie Centrum Kultury, MDK Hajduki, Sztygarka, festiwale jazzowe i bluesowe. No i – nareszcie – Stadion Śląski. Już w tym roku wielkie wydarzenia piłkarskie, lekkoatletyczne, żużlowe i muzyczne.