Cezary Gmyz, Piotr Nisztor, Maciej Marosz, Wojciech Dudziński, dr hab. Sławomir Cenckiewicz, dr Witold Bagieński i Piotr Woyciechowski we wspólnym liście otwartym zarzucili Piotrowi Jeglińskiemu, szefowi oficyny Editions Spotkania, która wydała ich niektóre książki, że w latach 90. współpracował w jednej firmie z byłymi funkcjonariuszami i agentami służb komunistycznych. Jegliński uważa, że to absurdalny zarzut. – Chciałem ich zapytać publicznie, jaka była intencja, żeby niszczyć człowieka, który miał drobny współudział w tym, że mogą oni mówić w wolnej Polsce – zwrócił się do autorów listu.
List otwarty do Piotra Jeglińskiego zamieszczono w minionym tygodniu m.in. w serwisach wPolityce.pl, Niezalezna.pl i PolskieRadio.pl. Jego wszyscy sygnatariusze zostali przedstawieni jako autorzy książek wydanych przez Editions Spotkania: dr hab. Sławomir Cenckiewicz, dr Witold Bagieński i Piotr Woyciechowski napisali „Konfidenci – Archiwa ujawniają prawdę”, Piotr Nisztor i Wojciech Dudziński – „Nietykalnych”, Maciej Marosz – „Resortowe togi”, a Cezary Gmyz – „Co nam Gmyz zgotował? Przepisy ze szczyptą…”.
– Traktując „Editions Spotkania” za oficynę posiadającą szczególną renomę i wyjątkową pozycję na emigracyjnym i krajowym rynku wydawniczym ze względu na wieloletnie odkrywanie zbrodniczej działalności ludzi systemu komunistycznego, pragniemy wyrazić swoje daleko idące zaniepokojenie ujawnionymi w ostatnim czasie informacjami na temat podjęcia przez Pana współpracy gospodarczej z wysokimi rangą funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa oraz ich agentami – stwierdzili autorzy listu.
Opisali, że według dokumentów opublikowanych w internecie Piotr Jegliński w sierpniu 1992 roku („zaledwie dwa miesiące po obaleniu Rządu premiera Jana Olszewskiego i realizacji przez Ministra Spraw Wewnętrznych RP – Antoniego Macierewicza uchwały lustracyjnej Sejmu RP z 28 maja 1992 r.” – podkreślili) założył spółkę Hit-Market wspólnie z Aleksandrem Makowskim, Rudolfem Skowrońskim i Leonardem Praśniewskim.
Dodali, że Makowski to negatywnie zweryfikowany w 1990 r. były oficer komunistycznego wywiadu cywilnego („szczególnych zasługach w zwalczaniu niepodległościowych inicjatyw Polaków w kraju i na emigracji”), który w 1992 roku współpracował z UOP. Rudolf Skowroński to według autorów listu znany prowokator i tajny współpracownik SB o pseudonimach „Tomek” i „Setti”, od kilku lat bezskutecznie poszukiwany przez organy ścigania w związku z licznymi malwersacjami finansowymi (obecnie uznany jest za zaginionego), natomiast Leonard Praśniewski przez wiele lat współpracował z SB (miał pseudonim Lolek), a w 1990 roku założył w podwarszawskiej Zielonce nomenklaturowy bank Leonard. – W późniejszym okresie funkcjonowania spółki „HIT MARKET” Sp. z o.o. (po zmianie nazwy „IC MARKET”) we władzach tego podmiotu tolerował Pan także mjr. Dariusza Gawrońskiego, byłego oficera pionu nielegalnego wywiadu cywilnego PRL – wytknęli Jeglińskiemu.
– Wszystkie wymienione powyżej osoby oraz ich powiązania z aparatem bezpieczeństwa PRL zostały precyzyjnie opisane i udokumentowane przez nas w książkach wydawanych za Pana namową w „Editions Spotkania”. Jednak nigdy nie wyjawił Pan przed nami swoich znajomości i biznesowych relacji z ludźmi tajnych służb PRL – zarzucili szefowi wydawnictwa.
Zwrócili też uwagę, że w połowie lat 90. Wydawnictwo Editions Spotkania opublikowało książki „Konfidenci są wśród nas” Michała Grockiego (Tomasza Tywonka) oraz „Lewy czerwcowy” Piotra Semki i Jacka Kurskiego.
– Obie pozycje książkowe ukazały się w 1993 r. i od samego początku stanowiły punkt odniesienia dla obozu niepodległościowego, domagającego się dekomunizacji, lustracji i budowy „Nowego Państwa”. To właśnie m.in. za opinie wyrażane na kartach wydanych przez Pana książek, liderzy prawicowych ugrupowań poddani zostali jawnym i konfidencjonalnym represjom ze strony prokuratury i tajnych służb (zwłaszcza Zespołu Inspekcyjno-Operacyjnego MSW kierowanego przez płk. Jana Lesiaka) – dodali autorzy listu.
– Czując się przez Pana oszukani (świadomie pomijamy w naszym liście kwestię Pańskiej nieuczciwości biznesowej wobec autorów publikujących w „Editions Spotkania” polegającej na nierespektowaniu przez Pana zawartych z nami umów i unikaniu rozliczeń z tytułu sprzedaży książek), w związku z ujawnionymi w Internecie i mediach faktami zwracamy się do Pana z apelem o publiczne wyjaśnienie wszystkich okoliczności swojej biznesowej współpracy z funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa PRL – stwierdzili.
Jegliński do tych zarzutów odniósł się w czwartek w Radiu Wnet. Stwierdził, że o historii swojej znajomości z Rudolfem Skowrońskim mówił niektórym z autorów listu podczas przygotowywania niewydanej rozmowy z płk. Wrońskim. – Opowiadałem im jako ofiara, a Wroński jako człowiek, który prowadził Rudolfa Skowrońskiego. Opowiadaliśmy o tej wielkiej prowokacji, w którą służby wciągnęły wiele osób – powiedział.
Szef Editions Spotkania wyjaśnił, że ze Skowrońskim współpracował krótko w 1988 roku przy przewiezieniu dwóch maszyn drukarskich do redakcji pism podziemnych. – W tamtych warunkach zdecydowanie nie byliśmy przygotowani, żeby rozpoznawać agentów. Każdy to robił indywidualnie. Ale wszystko wskazywało, że to jest wiarygodne – tłumaczył. Podkreślił, że w tamtych latach agent służb dostał polecenie otrucia go, co zostało udokumentowane. Dzięki działaniom Jeglińskiego agent został zdemaskowany.
Dodał, że spółka Hit Market miała uruchomić supermarket, w którym będą też sprzedawane książki. Zaznaczył, że miał w tej firmie tylko kilka symbolicznych akcji.
Jegliński wykpił też zarzuty, że wydanie przez jego oficynę książek „Konfidenci są wśród nas” i „Lewy czerwcowy” doprowadziło do represjonowania środowisk prawicowych. – Przecież to jest absurd. Co to znaczy? Że ja celowo wydałem te książki i Jarosław Kaczyński, występując na promocji książki „Lewy czerwcowy”, ujawniając agenta „Bolka”, też był prowokatorem? I sam chciał sprowokować, żeby być potem prześladowany? – zapytał.
Wytknął też autorom listu pomijanie niektórych wydarzeń. – Łaskawie nie wspominają, że wydawnictwo został poddane takim represjom – w tym czasie wydawaliśmy tygodnik „Spotkania” – że zmuszono francuską firmę Grupa „L’Express” do wycofania się, a nas do zamknięcia tego tygodnika. W tym czasie mieliśmy przynajmniej trzy włamania, ja byłem wielokrotnie wzywany do prokuratora i przesłuchiwany, miałem ujawnić swoich informatorów – opisał.
Jego zdaniem zarzuty postawione w liście są bardzo słabo udokumentowane. – Jakież to kryteria naukowe sprawiły, że piszą: „z opublikowanych w internecie dokumentów wynika jednoznacznie”. W internecie w istocie zaczęli publikować niewyraźne kserokopie dokumentów. Chciałbym zapytać, jakimi metodami badawczymi posługuje się pan Sławomir Cenckiewicz, skądinąd znany historyk. Nie sądzę, że do warsztatu naukowego należy badanie rzeczy pojawiających się w internecie. Czy pan Cenckiewicz sprawdził w ogóle te dokumenty? – zapytał.
Zwrócił też uwagę, że to Piotrowi Nisztorowi wielokrotnie zarzucano współpracę ze służbami – Nigdy nie wytoczył procesu ludziom, którzy podali nawet pseudonim, który nadały mu służby – zaznaczył. Ujawnił też, że sam przyczynił się do zdemaskowania Tomasza Turowskiego jako agenta. – Dzisiaj mogę powiedzieć, że to ja przekazałem Cezaremu Gmyzowi dokumenty, na których robił dziennikarski show, i to ja go broniłem, kiedy został oskarżony przez Tomasza Turowskiego w procesie cywilnym i karnym – podkreślił.
Piotr Jegliński przyznał, że obecna sytuacja jest dla niego bardzo przykra. – Uważam, że to co robią ci panowie, jest rzeczą parszywą – stwierdził. – Co to za moralność tych ludzi, moich autorów, ci trzej autorzy dostali kilkadziesiąt tysięcy ode mnie. Bardzo liczę, że dojdzie do cywilnej sprawy sądowej, bo wtedy wyjdą na światło różne inne rzeczy – dodał.
– Panowie mieszają sprawy polityczne i biznesowe, powstaje taka magma. Chciałem ich zapytać publicznie, jaka była intencja, żeby niszczyć człowieka, który miał drobny współudział w tym, że mogą oni mówić w wolnej Polsce – dodał szef Editions Spotkania. – Ktoś zapyta: cui bono, kto na tym zyskuje? Chodzi o pokłócenie wszystkich środowisk wolnościowych. Sprawcy tego listu zapewne liczyli, że będę atakował Niezależną, inne pisma i środowiska. Ja tego nie będę robić, bo etyka mi zakazuje – podkreślił.