Małgorzata Szejnert, reporterka i pisarka, podkreśla, że odejście Ostałowskiej to ogromny cios dla całego polskiego reportażu prasowego i książkowego. – To była zupełnie wyjątkowa postać – mówi Szejnert. – Wrażliwa na wszelkie słabości społeczne, na nierówności, na kwestie tzw. obcych. W czasie, kiedy większość z nas podniecała się wielką transformacją w Polsce, ona pisała o młodzieży z Bałut, o Cyganach, o kobietach stykających się z przemocą. To było pionierskie, bo o ofiarach przemocy i o wykluczonych zaczęto szeroko pisać dużo później. Miała samodzielną postawę reporterską – jak o czymś postanowiła napisać, to potrafiła innych do tego pomysłu przekonać. Miała wielki talent i nadawała swoim reportażom doskonałą formę. Dzięki temu miała wielu czytelników, chociaż poruszała trudne tematy. Zdobyła wielki szacunek. Bardzo nam jej będzie brakować – mówi Szejnert.
Włodzimierz Nowak, reporter „Gazety Wyborczej”, wspomina, że kilka lat temu, kiedy „Farby wodne” Ostałowskiej ukazywały się w Czechach, zastępował ją tam podczas promocji książki. – Jechałem do Pragi, czytałem jej świetne „Farby wodne”, wiedziałem, że Lidia to wielka reporterka, ale wtedy wydała mi się jeszcze większa. Niezastępowalna. Gdybym miał powiedzieć o niej jednym słowem, to powiedziałbym: mędrzec, mędrczyni, jeśli jest takie słowo – mówi Nowak. – Najlepiej z nas wiedziała, o czym piszemy, o czym jest reportaż, jaki jest głęboki sens opowieści. Wiedziała, że granica poprawności nie jest granicą reportażu. W tej książce, z którą jechałem wtedy do Pragi, żeby zastąpić Lidkę, napisała mi: „To podróż jest ważna, a nie jej cel” – dodaje Nowak.
„Schowaj się, powtarzała. Jesteś tylko narratorem, pokaż bohatera, staraj się go zrozumieć, i tak go nigdy nie poznasz, a więc nie pisz tak, jakbyś wiedział na pewno. Nigdy nie będziesz wiedział…” – rady Ostałowskiej wymienia Dariusz Kortko na Wyborcza.pl. Wspomina też: „W kilka chwil zdobywała zaufanie, bo nigdy nie udawała. Była sobą – wrażliwa na krzywdę, biedę, wykluczenie. Najmilsza, najbardziej empatyczna osoba jaką znałem. Wszystko rozumiała, nigdy nie miała o nic pretensji. Cierpliwa. Każdego starała się usprawiedliwić”.
Lidia Ostałowska z działem reportażu „GW” współpracowała od 1989 roku. Nie było dla niej tematów tabu i trudnych spraw. Pisała o bezprizornych dzieciach z kanałów Moskwy, o mieszkańcach najbiedniejszych dzielnic Hawany, o wykluczonych, mniejszościach i subkulturach. Była autorką dwóch zbiorów reportaży – „Cygan to cygan” i „Bolało jeszcze bardziej”. Jej książka „Farby wodne” była nominowana do Nagrody Literackiej Nike w 2012 roku i do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego.