Przed sądem okręgowym w Warszawie stanął we wtorek Michał Karnowski, członek zarządu spółki „Fratria”, który został pozwany przez Piotra Kraśko. Poszło za okładkę z 2015 roku, na której dziennikarz TVN wystąpił jako prowadzący „Dziennik Telewizyjny” stanu wojennego. – Nikt rozsądny nie wziął tej okładki poważnie, to była satyra – komentuje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Karnowski.
W grudniu 2015 roku tygodnik „W Sieci” (dzisiaj: „Sieci”) opublikował artykuł Marka Pyzy i Marcina Wikło. Dziennikarze opisali tam m.in. kulisy przygotowywania materiału dziennikarki „Wiadomości” Karoliny Lewickiej z 14 grudnia 2015 roku, w którym podsumowała marsze – Komitetu Obrony Demokracji oraz Marszu Wolności i Solidarności. Publicyści napisali, że za podobnymi materiałami, stoi ówczesny szef „Wiadomości”, Piotr Kraśko. Artykuł zapowiadała okładka, na której umieszczono fotomontaż z Kraśką w stroju wojskowym i z logo „Dziennika Telewizyjnego” w tle.
Piotr Kraśko tuż po publikacji zapowiedział, że skieruje sprawę do sądu przeciwko wydającej tygodnik „Fratrii”, i tak też zrobił.
Wczoraj przed sądem stanął Michał Karnowski, członek zarządu Fratrii. Opowiadał o kulisach powstania tekstu i zamieszczenia okładki. Na Twitterze skomentował to: – Panie Piotrze, po co to Panu? Gnębienie innych dziennikarzy w sądach? Bez sensu…
Dziś z naszym panem mecenasem znowu wojowaliśmy o wolność słowa. O to, czy satyra i opinie mają być ścigane pozwami. Panie Piotrze, po co to Panu? Gnębienie innych dziennikarzy w sądach? Bez sensu… pic.twitter.com/pIjC9jOmCQ
— Michał Karnowski (@michalkarnowski) 19 grudnia 2017
W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Karnowski mówi, że okładka była satyrą. – Każdy ma prawo się oczywiście sądzić, nie odbieram tego prawa. Ale przecież nikt z czytelników nie wziął jej dosłownie, to była ewidentna satyra. Dziwię się, że Piotr Kraśko, człowiek tak potężny medialnie, dysponujący tyloma narzędziami polemicznymi i publicystycznymi, zdecydował się na pójście do sądu. W jaki sposób my, dziennikarze, mamy zachęcać polityków do odporności na krytykę, gdy sami biegamy po sądach? – pyta retorycznie Karnowski.