Piotr Stasiński 12 listopada br. cytował w „Loży prasowej” hasła skandowane na Marszu Niepodległości, który odbył się w Warszawie 11 listopada br. Padły w nich słowa „k…a i wyp….ć”. Po programie marszałek Karczewski zapowiedział na Twitterze, że złoży na redaktora „GW” doniesienie do prokuratury, bo „wypowiadał wulgarne opinie”. 27 listopada br. podczas wywiadu z Dominiką Wielowieyską w Radiu Tok FM Karczewski nieco złagodził swoje stanowisko. Poinformował, że zamierza zawiadomić policję, a nie prokuraturę. Jednak przez tydzień nie podejmował kroków w tej sprawie.
„Pan marszałek, jako osoba prywatna, 4 grudnia br. do Komisariatu Policji Warszawa-Wilanów wysłał zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia wykroczenia polegającego na publicznym używaniu słów nieprzyzwoitych w programie publicystycznym »Loża prasowa«, który został wyemitowany 12 listopada br.” – taki komunikat przesłała do nas Aleksandra Leicht z zespołu prasowego Senatu.
– Marszałek stosuje niemądre próby represji wobec dziennikarza, który cytował, powtarzam: cytował hasła z marszu. Dziennikarza, który starał się uzmysłowić wzbieranie w Polsce brunatnej fali – mówi Piotr Stasiński. – Na marszu działy się rzeczy barbarzyńskie, o których marszałek nie chce zawiadamiać policji. Nie chciał na przykład słyszeć okrzyków „Sieg Heil” w mieście zburzonym przez hitlerowców. To człowiek, który nie ma pojęcia o polityce i o historii – dodaje Stasiński.