Artur Dmochowski, poprzedni prezes Polskiej Agencji Prasowej, podkreśla, że firma pod jego kierownictwem zwiększyła zatrudnienie i pensje, a kłopoty finansowe wbrew tekstom „Gazety Wyborczej” i „Polityki” miały przejściowy charakter i nie były związane z wynagrodzeniami zarządu przekraczającymi 30 tys. zł miesięcznie.
Dmochowski na początku października najpierw został zawieszony przez radę nadzorczą Polskiej Agencji Prasowej, a kilka dni później sam zrezygnował z funkcji prezesa. Pełnił ją od maja ub.r., po tym jak wygrał konkurs przeprowadzony przez radę nadzorczą, od października ub.r. zgodnie z decyzją Rady Mediów Narodowych był jednym członkiem zarządu PAP.
W połowie października Rada Mediów Narodowych na członka zarządu firmy wybrała Hannę Myjak, natomiast kandydatami na prezesa są Jolanta Hajdasz i Roman Młodkowski. Obecnie obowiązki prezesa pełni Tomasz Gziński, oddelegowany tam przez radę nadzorczą.
W zeszłym tygodniu w „Gazecie Wyborczej” opisano sprawozdania ze spotkania członków zarządu PAP ze związkami zawodowymi. W artykule „PAP wyssany przez ‘dobrą zmianę’. By zapłacić ogromne pensje kierownictwu, agencja wzięła pożyczkę” Agnieszka Kublik i Stanisław Pilarski zrelacjonowali, że Hanna Myjak powiedziała, że PAP zanotuje w br. znaczącą stratę, a Tomasz Giziński – że niedawno w firmie nie było wolnych środków, dlatego wzięto 2 mln zł kredytu na bieżącą działalność”. W dokumencie oceniono, że „obecna sytuacja finansowa spółki po odejściu prezesa Dmochowskiego nie jest ciekawa” i należy teraz „ograniczyć wydatki z czasów poprzedniego prezesa”.
– Jak dowiaduje się „Wyborcza”, jednym z powodów zadłużenia Polskiej Agencji Prasowej były wysokie zarobki kadry menedżerskiej zatrudnionej w ramach „dobrej zmiany” – dodali Kublik i Pilarski. Zwrócili uwagę, że w ub.r. na wynagrodzenia członków zarządu PAP przeznaczono 737 tys. zł, o 46 proc. więcej niż rok wcześniej. – Były prezes Dmochowski zarabiał lwią część tej kwoty. Ile dokładnie – nie udało nam się ustalić. Biorąc jednak pod uwagę, że zarząd sprawował jednoosobowo, mogło to być nawet ponad 30 tys. zł – napisali dziennikarze „GW”.
Zaznaczymy, że Dmochowski został prezesem PAP w maju ub.r., natomiast jako jedyny w zarządzie pozostał dopiero w październiku, kiedy Rada Mediów Narodowych odwołała dwoje innych członków: Lidię Sobańską i Arkadiusz Szymaniaka.
Zastrzeżenia wobec poprzedniego prezesa PAP wyraził też Krzysztofa Burnetko w tekście „PAP z agencji prasowej przekształciła się w agencję towarzysko-biznesową” zamieszczonym w „Polityce”. – Pod kierownictwem Artura Dmochowskiego PAP stanęła na krawędzi bankructwa. Teraz pojawiają się zarzuty o wypłacanie pensji z pożyczonych pieniędzy. Kto za to odpowiada? – zapytał Burnetko na początku tekstu, powołując się na doniesienia „Gazety Wyborczej” w tej sprawie. – Okazuje się, że dla swojego zarządu PAP stała się również intratnym biznesem. I to na kredyt. Wszak zadłużyć firmę po to, by pożyczkę przeznaczyć w dużej mierze na własną, i to niezłą pensję, to przecież brawurowe zagranie biznesowe. Zwłaszcza jeśli dotyczy firmy państwowej, a więc publicznych pieniędzy i takiejże funkcji – ocenił dziennikarz „Polityki”.
Artur Dmochowski przekazał portalowi Wirtualnemedia.pl, że będzie się domagał od „Gazety Wyborczej” i „Polityki” zamieszczenia sprostowania tych informacji. Podkreśla, że jako prezes PAP nie zarabiał miesięcznie ponad 30 tys. zł, tylko – zgodnie z tzw. ustawą kominową – 17,5 tys. zł.
Według Dmochowskiego kłopoty finansowe PAP są przejściowe i nie wynikają ze złego zarządzania czy wysokich pensji kierownictwa, tylko rozpoczętych inwestycji.
– PAP odbudowuje się i rozbudowuje po ośmiu trudnych latach, kiedy rzeczywiście spadały dochody i zatrudnienie. Natomiast gdy kierowałem Agencją, powstały nowe redakcje i rozwinęły się istniejące serwisy, choćby niezwykle ważny dla kraju serwis w języku angielskim, który ma informować o sytuacji w Polsce zagraniczną opinię publiczną. Agencja rozwinęła się pod względem kadrowym. Przyjęto do pracy ponad 70 nowych, w większości młodych dziennikarzy. Wzrosły także wynagrodzenia – choć są nadal niższe niż innych mediach – wylicza Dmochowski.
– Budowana jest na powierzchni 1000 metrów kwadratowych nowoczesna, na miarę XXI wieku, siedziba redakcji, która ma zostać ukończona na wiosnę. Podjąłem decyzje o znacznych inwestycjach w sprzęt i infrastrukturę informatyczną. Trwają intensywne prace nad modernizacją technologiczną PAP: tworzony jest m.in. od podstaw nowy system, który zrewolucjonizuje pracę Agencji i sprawi, że jej serwisy staną się multimedialne – dodaje poprzedni prezes PAP. Podkreśla, że w br. firma osiągnie dużo wyższe przychody niż w ostatnich latach. – Pomimo tak dużych inwestycji, które pociągają oczywiście za sobą znaczne koszty, ogólna sytuacja finansowa PAP jest najlepsza od wielu lat – przekonuje.
Dlaczego zatem trzeba było pożyczyć 2 mln zł? – W związku z kilkutygodniowym opóźnieniem dotacji budżetowej konieczne było zaciągnięcie w październiku kredytu na pokrycie bieżących płatności, jednak była to sytuacja krótkotrwała i przejściowa. Chodziło przy tym o relatywnie małą, wobec dochodów PAP na poziomie ponad 60 mln zł, kwotę 2 mln zł – tłumaczy Dmochowski.
– Sytuacja PAP z każdego punktu widzenia – finansowego, kadrowego czy redakcyjnego – jest obecnie najlepsza od wielu lat. Różnica zdań pomiędzy mną i Radą Nadzorczą co do wizji rozwoju Agencji sprawiła wprawdzie, że zrezygnowałem ze stanowiska, mam jednak nadzieję, że rozbudowa PAP, instytucji o strategicznym znaczeniu dla polityki informacyjnej państwa, będzie kontynuowana – dodaje były prezes PAP.
Dmochowski zapowiada, że jeśli jego sprostowanie nie zostanie opublikowane w „Gazecie Wyborczej” i „Polityce”, skieruje przeciw nim pozwy za naruszenie dóbr osobistych. Zaznacza, że dziennikarze obu tytułów nie kontaktowali się z nim, przygotowując teksty w tej sprawie.