Szefowa Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska od lat 90. ma być „prowadzona” przez oficera służb specjalnych, którym ma być inny sędzia TK Mariusz Muszyński – podała „Gazeta Wyborcza”. Na poparcie swojej tezy nie przedstawia żadnych dowodów. Trybunał zdecydowanie dementuje, dziennikarze są podzieleni w ocenie materiału.
Materiał Wojciecha Czuchnowskiego (przygotowany we współpracy z Bartoszem Wielińskim i Anną Czubą) otwiera piątkowe wydanie „Gazety Wyborczej”. Temat jest też komentowany w „GW” przez Piotra Stasińskiego, zastępcę redaktora naczelnego dziennika.
– Zebrane dane wskazują z dużym prawdopodobieństwem, że Mariusz Muszyński od połowy lat 90. jako oficer służb „prowadzi” obecną prezes TK Julię Przyłębską – pisze Czuchnowski. Czy tak jest w istocie – trudno, zdaniem „Gazety Wyborczej” powiedzieć, gdyż pytani o to bohaterowie tekstu, a także Ministerstwo Spraw Zagranicznych – nie odpowiedzieli. – Twardych dowodów w postaci dokumentów nie jesteśmy w stanie przytoczyć. Znajdują się w ściśle tajnych zasobach AW i innych służb. Dziennikarze nie mają do nich dostępu – dodaje autor publikacji.
Trybunał Konstytucyjny na swojej stronie już po ukazaniu się tekstu zdementował doniesienia gazety, nazywając je „ informacjami niepopartymi faktami”. – Artykuł zawiera fałszywe informacje i insynuacje na temat rzekomej przeszłości obecnych władz Trybunału Konstytucyjnego. Autor nie ma żadnych podstaw do formułowania wniosków przedstawionych w materiale prasowym. Artykuł wprowadza w błąd opinię publiczną i stanowi kolejną próbę dyskredytacji Trybunału Konstytucyjnego oraz jego kierownictwa czytamy w oświadczeniu.
Stasiński: Publikujemy, bo sprawa wymaga dyskusji
W swoim komentarzu Piotr Stasiński także komentuje brak dowodów na tezy stawiane przez Czuchnowskiego. Najpierw pisze o „mocnych przesłankach”, wynikających z dziennikarskiego śledztwa. A dalej: – Zdecydowaliśmy się na tę publikację, bo sprawa wymaga poddania pod publiczną dyskusję. Dziennikarze nie mają takich możliwości śledczych jak policja, prokuratura czy sąd. Od dziennikarza nie można wymagać, że przedstawi na wszystko stuprocentowe dowody. Byłoby to oczekiwanie nadmierne, nierealne, ograniczające krytyczną rolę mediów i wolność słowa. Dziennikarz nie może wstrzymywać publikacji tylko dlatego, że nie ma wglądu do dokumentów strzeżonych przez specsłużby, objętych klauzulą tajności. Ani wtedy, gdy zainteresowane osoby i instytucje ignorują jego pytania.
Portal wPolityce.pl relacjonując tekst „GW”, podkreśla brak dowodów na postawioną w nim tezę. – Jak widać, nie przeszkadza to w kreowaniu wizji, która ma na celu wyłącznie wywołać strach wśród Polaków i oczernić TK – czytamy w komentarzu.
Ewa Siedlecka z „Polityki” na swoim blogu stawia pytania: „Jeśli redakcja nie ma materialnych dowodów, powinna taki tekst publikować oskarżając osoby sprawujące wysokie funkcja publiczne?”. I odpowiada na nie: – Moim zdaniem redakcja ma do tego prawo. Jeśli dziennikarz i redaktorzy w swoim sumieniu uznali informacje za wiarygodna, a dotyczy ona osób na tak wysokich stanowiskach w konstytucyjnym organie państwa, organie, który jest jednym z trzech filarów trójpodziału władzy – to mają obowiązek podzielić się tą informacją, lojalnie informując czytelników, na czym się opierają. Nawet ryzykując proces sądowy.
Dziennikarze podzieleni w ocenach materiału
– Przyłębska i Muszyński agentami specsłużb – pisze Czuchnowski. Jeszcze jakieś złudzenia? – stwierdził na Twitterze Przemysław Szubartowicz z Wiadomo.co. – Jeśli p. Muszyński i p. Przyłębska nie byli w służbach, nie mają nic do ukrycia, to powinni zwołać konfę i odp. na wszystkie pyt. dziennikarzy – uważa Jacek Nizinkiewicz z „Rzeczpospolitej”.
Marzena Paczuska z TVP napisała, że „Czuchnowski nie ustaje w wysiłkach”, a Samuel Pereira skwitował publikację stwierdzeniem: „GW najpierw zrobiła z prof. Muszyńskiego agenta, teraz robi z niego… oficera prowadzącego pani prezes TK. Czuchnowski i wszystko jasne :)”.
GW najpierw zrobiła z prof. Muszyńskiego agenta, teraz robi z niego… oficera prowadzącego pani prezes TK. Czuchnowski i wszystko jasne pic.twitter.com/DnJjDlGtS8
— Samuel Pereira (@SamPereira_) 19 października 2017
Do tekstu „GW” odniósł się także w rozmowie z Polską Agencją Prasową Marcin Koman z biura prasowego Trybunału Konstytucyjnego. – Publikacja prasowa redaktorów Wojciecha Czuchnowskiego i Anny Czuby zawiera fałszywe informacje i insynuacje na temat rzekomej przeszłości obecnych władz Trybunału Konstytucyjnego – powiedział.