W nowym numerze „Gazety Polskiej” zasugerowano, że tytuły prasowe kierowane przez Jana Pińskiego wspierały Sławomira J. oskarżonego m.in. o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. – Manipuluje materiałem, jego wiarygodność jest zerowa – mówi o Nisztorze Piński. – W sądzie są już pozwy w związku z regularnym naruszaniem moich dóbr osobistych m.in. przez osoby związane z „Gazetą Finansową” – stwierdza Nisztor.
Tekst Piotra Nisztora jest materiałem okładkowym w nowym numerze „Gazety Polskiej”. Głównym bohaterem artykułu jest Sławomir J. – Oskarżony o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, pranie brudnych pieniędzy, nielegalny hazard i oszustwa podatkowe, za rządów PO-PSL zbudował imperium hazardowo-paliwowe obracające miliardami złotych. Było to możliwe, bo mógł liczyć na wsparcie ludzi z CBA i ABW oraz niektórych dziennikarzy – napisał dziennikarz na początku tekstu.
Opisując wątek dziennikarski, Nisztor stwierdza, że według ustaleń „Gazety Polskiej” grupa Sławomira J. „kontroluje również media”. Po czym opisuje, że firma Instytut Zarządzania Informacją (pierwszy wydawca pisma „Polski bez cenzury”, którego szefem jest Jan Piński) została założona przez dwóch Czechów będących tylko pełnomocnikami właścicieli. Ponadto dokumentację spółki prowadzili notariusz i doradca podatkowy, którzy współpracowali też z firmami Sławomira J.
– Jaki wpływ na publikacje ma oskarżony o szereg przestępstw biznesmen Sławomir J? Piński nie odpowiedział na pytania „GP”. Dlaczego struktura właścicielska IZI jest tak mocno nietransparentna? – pyta Nisztor.
Przypomina też, że kiedy od listopada 2012 do listopada 2015 Jan Piński był redaktorem naczelnym „Uważam Rze”, w piśmie ukazało się sporo tekstów krytykujących ówczesnego wiceministra finansów Jacka Kapicę, który zajmował się branżą hazardową, co było korzystne dla interesów Sławomira J. Jednocześnie według informatorów „GP” część nakładu „Uważam Rze” kupował firmy związane z J.
Co na to Jan Piński? W rozmowie z Wirtualnemedia.pl przede wszystkim zwraca uwagę, że Instytut Zarządzania Informacją nie jest już wydawcą „Polski bez cenzury”, tytuł ten obecnie jest dwutygodnikiem i ma innego wydawcę. – Tytuł, żeby mógł się rozwijać, został sprzedany ponad rok temu Piotrowi Bachurskiemu i spółce Centralna Agencja Informacyjna. Musiałem to zrobić z powodu braków kapitałowych – tłumaczy. – Tylko gdyby Piotr Nisztor to opisał, upadłaby jego teoria o związkach finansowych tytułu ze Sławomirem J. Bo jeśli za mną miałby stać ktoś z kapitałem 15 mld zł, to dlaczego moja spółka sprzedałaby pismo? – pyta Piński. – Zresztą bardzo byłbym zadowolony, gdyby p. J zechciał zainwestować w tytuły, które wydajemy – mówi.
Potwierdza, że na łamach kierowanego przez niego „Uważam Rze” krytykowano sporo działań Jacka Kapicy. – Myślę, że nie byliśmy w tym osamotnieni, więc pan J. miał całą grupę obrońców. Z tego, co pamiętam, Kapicę krytykowała też „Gazeta Polska” – komentuje.
– Relatywnie duże zakupy hurtowe egzemplarzy „Uważam Rze” nastąpiły trzy-cztery miesiące po pierwszych publikacjach dotyczących Jacka Kapicy. Spółki z branży hazardowej nie były jedynymi, które kupowały duże ilości miesięcznika z uwagi na te publikacji. Podobnie robiły podmioty z segmentów karetek pogotowia i skażonego spirytusu – opisuje Jan Piński. – Nie ma nic dziwnego, że branże, które braliśmy w obronę, identyfikowały się z pismem – zaznacza.
Na Twitterze Piński stwierdził, że w 2010 roku poznał J. za pośrednictwem Piotra Nisztora, a obecny dziennikarz „Gazety Polskiej” o wszystkich wątkach sprawy, którą opisał, wiedział od 2008 roku. – Nie zdecydował się na publikację po spotkaniu z ówczesnym dyrektorem ds. bezpieczeństwa w ABW Wojciechem Dydkiem. Uznał, że panowie prowadzili operację i wszystko było zgodne z prawem. A teraz po 9 latach – to byłoby chyba najdłuższe śledztwo dziennikarskie w historii – manipuluje materiałem, jego wiarygodność jest zerowa – ocenia redaktor naczelny „Gazety Finansowej” i „Bez cenzury”.
Zakłamanie i cynizm @pnisztora nie zna granic. W 2010 r. poznał mnie z biznesmenem, którego dziś atakuje i prosił, aby mu pomóc…
— Jan Piński (@jzpinski) 17 października 2017
Jan Piński zapowiada, że wyśle do „Gazety Polskiej” sprostowanie nieprawdziwych informacji w tekście Nisztora, rozważa też skierowanie pozwu sądowego. – Treść artykułu Piotra Nisztora nie narusza bezpośrednio moich dóbr osobistych, ale umieszczenie mnie w kontekście mafii pruszkowskiej – już tak – uzasadnia.
– Nie komentuję kolejnych nieprawdziwych informacji na mój temat – odpowiada Piotr Nisztor na zastrzeżenia Pińskiego do jego tekstu. – W sądzie są już pozwy w związku z regularnym naruszaniem moich dóbr osobistych m.in. przez osoby związane z „Gazetą Finansową”. Kolejne są przygotowywane i wpłyną do sądów niebawem także wobec mediów powtarzających te kłamstwa – zapowiada.
Chodzi o serię artykułów w „Gazecie Finansowej” (jej redaktorem naczelnym jest Jan Piński) w ostatnich tygodnikach. Napisano w nich m.in., że 26-letnia partnerka Nisztora w 2015 roku pełniła funkcje w trzech firmach państwowych, a w jednej z nich (Polskiej Grupie Zbrojeniowej) pracuje obecnie oraz dziennikarz współpracował z mediami związanymi ze SKOK Wołomin. W negatywnym świetle przedstawiono też ujawnienie przez Nisztora informacji, że podczas imprezy organizowanej przez KGHM żartowano z katastrofy smoleńskiej.