Książka Tomasza Piątka „Macierewicz i jego tajemnice” ukazała się pod koniec czerwca br. Autor twierdzi, że Macierewicz uwikłany był w układy prowadzące m.in. do organizacji mafijnych mających korzenie w służbach specjalnych byłego ZSRR. Szef MON złożył w tej sprawie doniesienie do prokuratury. Tomasza Piątka bronią międzynarodowe organizacje monitorujące wolność słowa.
Tymczasem książka bije rekordy sprzedaży. – Nie liczyliśmy na taki odzew. Sprzedaliśmy już prawie 90 procent nakładu – mówi „Presserwisowi” Marcin Celiński. Stąd decyzja o dodruku. Lecz Celiński zauważa: – Odzew wśród czytelników jest ogromny, natomiast mniejsze zainteresowanie książką wykazują dziennikarze śledczy. Wydawca nie jest tym jednak zdziwiony. – Są dwa powody. Po pierwsze, dziennikarstwo śledcze jest bardzo kosztowne i pracochłonne, a teraz liczy się szybki news i zysk. Po drugie, media coraz bardziej boją się prawnych konsekwencji opisywania afer. Macierewicz do walki z Piątkiem wykorzystuje aparat państwa. Jednocześnie spółki skarbu państwa wycofują reklamy z niektórych gazet. Takie działania mogą przestraszyć dziennikarzy – twierdzi Celiński.
Sprawą „dziwnych powiązań szefa MON” zajął się np. „Fakt” i Fakt 24.pl. W wydaniu z 2 sierpnia opisał osoby, z którymi kontakt „dyskredytować musi każdego polskiego polityka”. Maciej Kabroński, zastępca redaktora naczelnego „Faktu”, też jednak nie jest zdziwiony faktem, że książki Piątka dziennikarze śledczy na warsztat nie biorą. – Media są dziś na widelcu. Politycy mówią o dekoncentracji, szefowie mediów boją się wychylać. Niektóre redakcje nie podejmują kontrowersyjnych tematów, ponieważ wszyscy czekają, jak zakończy się batalia prawna w sprawie książki o Macierewiczu – tłumaczy Kabroński.
Bianka Mikołajewska, szefowa działu śledczego i wicenaczelna OKO.press, ocenia, że Tomasz Piątek wykonał ogromną pracę i raczej nie dowiemy się więcej na temat dziwnych powiązań Macierewicza niż to, co ujawnił. – Ponadto – dodaje Mikołajewska – instytucje rządowe opisywane przez Piątka kompletnie odcięły dziennikarzy od informacji. Nie dostajemy odpowiedzi nawet na najprostsze pytania. To na szczęście nie zraża redakcji zagranicznych. Mamy więc sytuację bez precedensu: śledztwa na temat polskiego ministra prowadzą na przykład dziennikarze „Frankfurter Allgemeine Zeitung” – mówi Mikołajewska.