Jarek zaczynał pracę dziennikarza w Radio TOP. Potem był Dziennik Zachodni i redakcja sportowa. Pracował pod okiem doświadczonego dziennikarza Andrzeja Azyana.
– Nie mogę uwierzyć, że „Gali” odszedł. Nie tylko razem pracowaliśmy, ale przyjaźniliśmy się, mieliśmy wspólne pasje. W 2005 roku moim 18-letnim golfem zjeździliśmy całą Skandynawię, dojechaliśmy na Nordkapp, czyli Przylądek Północny. Jarek był doskonałym organizatorem i świetnym kucharzem, a przede wszystkim niezwykle życzliwym i bezpośrednim człowiekiem. Kiedy w redakcji robiło się nerwowo, co w dziale sportowym zdarzało się w zasadzie każdego dnia, to on tonował atmosferę, uspokajał nas – wspomina red. Azyan.
Ostatnie dziesięć lat spędził w Wydawnictwie Górniczym, gdzie był sekretarzem redakcji. Nie tylko redagował gazetę, ale też robił zdjęcia, kręcił filmy.
„W życiu nie pomyślałem, że będę miał coś wspólnego z górnictwem. Choć teoretycznie mogłem: dziadek ze strony ojca dorobił się pylicy na Makoszowach, a wujek (brat mamy) robi już w trzeciej rudzkiej kopalni… Ale nie! Gdzie się będzie niemal dwumetrowy chłop po dole pałętał? No i właśnie te moje gabaryty są największym utrapieniem podczas pracy, nazwijmy to, w terenie. Nie zapomnę, jak dyrektor Bernard Bugla zafundował mi wycieczkę przez niską ścianę na Bolesławie Śmiałym. Na klęczkach, z aparatem fotograficznym w ręce i marasem wpadającym do gumioków, po 30. sekcji straciłem jakiekolwiek nadzieje na ciekawe ujęcie i zacząłem walkę o przetrwanie. W połowie ściany pot zalewał mi oczy, a w chodniku nadścianowym mokry byłem caluteńki. Górnik, który mi pomógł wygrzebać się spomiędzy stempli, wziął mój aparat i zrobił mi zdjęcie”.
A jednak górnictwo i węgiel zafascynowały go na równi ze sportem.
– Nie mogę uwierzyć, że już nigdy nie zasiądzie przy sąsiednim biurku, tak jak to czynił od dziesięciu lat. Tyle bowiem czasu wspólnie redagowaliśmy Trybunę Górniczą i trochę krócej portal nettg.pl. Jarka podziwiałem za wszechstronność i profesjonalizm – wyznaje Krystian Krawczyk, redaktor naczelny.
Jarek pisał artykuły. Wyżywał się w robieniu zdjęć. Do bólu był dociekliwy przy redagowaniu artykułów. Szybko opanował kręcenie i montaż filmów, a jak trzeba było to i użyczał swojego głosu, zaczynał swoją dziennikarską przygodę w radiu. Był dziennikarzem i redaktorem z krwi i kości. Czasu dla pracy nie liczył. Godziny spędzone przy obsłudze wydarzeń nie były dla niego problemem. Zjazd na dół kopalni były okazją do spotkania z górnikami w ich miejscu pracy. Był autentyczny w tym, co robił, dlatego był szanowany przez tych, co urabiają węgiel na ścianie, jak i pracują w gabinetach dyrektorów i prezesów. Uznanie zaskarbiał sobie rzeczowym podejściem do pracy i serdecznym odnoszeniem do ludzi.
– Podziwiałem go też za podejście do swoich synów. Dbał o nich, jak mógł najlepiej – na bieżąco był z tym, co robili. Organizował wspólne wypady rowerowe. Woził na treningi. Nie wstydził się okazywać im uczuć i mówić: „Kocham cię” – dodaje red. Krystian Krawczyk.
Jarku, Przyjacielu, dlaczego nam to zrobiłeś?