„W Sieci” z niepodpisanymi artykułami chwalącymi SKOK-i i PGZ

Karnowski: to teksty redakcyjne, a nie sponsorowane

W nowym numerze tygodnika „W Sieci” (Fratria) znajdują się artykuły pozytywnie opisujące SKOK-i i Polską Grupę Zbrojeniową. Nie podpisał się pod nimi żaden autor, teksty nie zostały też opatrzone informacją, że stanowią reklamy. – To niedopatrzenie, w kolejnym numerze przeprosimy za to. Nie mieliśmy żadnych umów na te teksty, za oba odpowiedzialny jest dział gospodarczy tygodnika – zapewnia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Michał Karnowski, członek zarządu Fratrii.

Najnowszy numer „W Sieci” zawiera w dziale „Gospodarka” dwa niepodpisane teksty. Pierwszy z nich to „Skok. Ku przyszłości”, zaś drugi – „Synergia dla bezpieczeństwa”. Oba wyglądają na teksty reklamowe: w pierwszym z nich nieznany z nazwiska autor zachwala SKOK-i i daje odpór „medialnej nagonce” na kasy. – „Afery SKOK” nigdy nie było i wszelkiej maści pseudonaukowe wyliczenia bądź tezy mówiące o stratach z tytułu upadłości spółdzielczych kas zarządzanych przez wprowadzanych do SKOK-ów urzędników są wyssane z palca – czytamy w tekście.

Drugi z artykułów traktuje o zawarciu umowy o współpracy pomiędzy Polską Grupą Zbrojeniową a ośmioma uczelniami wyższymi. – To kontynuacja działań o strategicznym znaczeniu dla krajowej zbrojeniówki. Współpraca przemysłu i nauki przyniesie innowacje i nowe rozwiązania technologiczne dla polskich żołnierzy – czytamy na początku tekstu. Dalej jest o zacieśnianiu współpracy pomiędzy PGZ, a „światem nauki”.

Żaden z obu tekstów nie został podpisany. Pod żadnym też nie ma informacji, że został wykupiony przez opisywaną w nim firmę, chociaż treść może to sugerować. – Reklama? Nie, na pewno nie – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Michał Karnowski, członek zarządu Fratrii.

– Szczerze mówiąc dziwię się, że nie ma tam podpisu autorów. Nie mieliśmy żadnych umów na te teksty, za oba odpowiedzialny jest dział gospodarczy tygodnika. To normalne teksty gospodarcze. Nie mam w tej chwili tego przed oczami, ale byłem przekonany, że podpisy tam się znalazły. Jeśli nie, to niedopatrzenie. Przeprosimy za to czytelników w następnym numerze – kończy Karnowski.