PMPG Polskie Media odpowiada „Gazecie Wyborczej” na jej tekst sugerujący medialne wspieranie przez „Wprost” Marcina P. z Amber Gold. – Redaktorzy „GW” zachowują się jak agencja PR Romana Giertycha i jego klientów – ocenia wydawca. – Rozważamy wystąpienie do sądu – mówi dla Wirtualnemedia.pl Anna Pawłowska-Pojawa, rzecznik prasowy PMPG. Swoje oświadczenie wystosowali w tej sprawie także Sylwester Latkowski i Michał Majewski, autorzy tekstu o współpracy Michała Tuska z OLT Express.
„Gazeta Wyborcza” opublikowała tekst pióra Wojciecha Czuchnowskiego, pt. „Operacja Młody Tusk”. Znalazły się w nim zapisy rozmów i maili z lipca i sierpnia 2012 roku pomiędzy wydawcą „Wprost” Michałem M. Lisieckim, a Marcinem P., szefem Amber Gold. Z materiałów wynika, że Lisiecki uzgadnia korzystne dla Amber Gold publikacje we „Wprost” i „Bloomberg Businessweeku”, a P. przekazał redakcji tygodnika dowody, że pracuje dla niego Michał Tusk. Wydawca „Wprost” – jak słychać na nagraniach – oferuje szefowi piramidy finansowej medialne wsparcie. – Cześć Marcin, słuchaj, jak mogę wesprzeć, pomóc, balansować trochę informacjami to, co macie w mediach? – słychać na nagraniach.
PMPG: Lisiecki nie wiedział, że Amber Gold to lipa
W odpowiedzi na tekst wczesnym popołudniem PMPG Polskie Media, obecny wydawca „Wprost” (spółce szefuje wciąż Michał M. Lisiecki), wystosowała oświadczenie, w którym pisze, że Lisiecki, nigdy nie zaprzeczał, iż rozmawiał z Marcinem P.
– Ich rozmowa w tamtym czasie odbyła się w okolicznościach kiedy ani on, ani opinia publiczna, nie miała świadomości z jakim przedsięwzięciem mamy do czynienia. Lisiecki działał jako biznesmen na poziomie standardowego w takich sytuacjach zaufania biznesowego. Gdyby w tamtym czasie opinii publicznej zostało zakomunikowane, że biznes pana P. to „lipa”, z pewnością Lisiecki miałby argumenty aby zakończyć wszelką współpracę i kontakt z właścicielem Amber Gold – a tysiące osób mogły by próbować ratować swoje pieniądze. Tymczasem Donald Tusk i jego środowisko, zamiatało tę sprawę skutecznie przez miesiące pod dywan, doprowadzając do najgorszego z możliwych scenariuszy. 700 mln pln wyparowało – czytamy w oświadczeniu.
Wydawca „Wprost” pisze także, że „nie pierwszy raz autor publikacji sprawia wrażenie oficera PR Romana Giertycha”.- Podobną rolę odegrał w czasie słynnego najścia komorniczego na redakcję „Wprost” w październiku 2014 r., kiedy z redakcji na Czerskiej relacjonował, jakoby dziennikarze „Wprost” barykadowali się przed komornikiem przysłanym przez pana Giertycha, co było nieprawdą.
Lisiecki: Czuchnowski kłamie ws. wydatków reklamowych Amber Gold we „Wprost”
Zdaniem Michała M. Lisieckiego, publikacja ma odwrócić uwagę od zeznań Michała Tuska przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold. – Pan redaktor Czuchnowski oraz wydawcy „Gazety Wyborczej” prawdopodobnie celowo i świadomie zapomnieli, że to ich wydawnictwo było jednym z największych beneficjentów wydatków reklamowych Amber Gold i OLT, które w „Gazecie Wyborczej” były szacowane na ponad 2,5 mln zł – czytamy.
W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl rzeczniczka prasowa PMPG Polskie Media mówi, że spółka rozważa wystąpienie na drogę sądową przeciwko „Gazecie Wyborczej” i jej wydawcy, „Agorze”. – To nie pierwsza i nie ostatnia publikacja „Gazety Wyborczej”, która powinna zakończyć się przeprosinami. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmiemy po analizie naszego biura prawnego – podsumowuje Anna Pawłowska-Pojawa.
Do tekstu Wojciecha Czuchnowskiego odniósł się tez na Twitterze sam Michał M. Lisiecki, zarzucając autorowi kłamstwo w sprawie ilości reklam zamieszczanych przez Amber Gold w tygodniku „Wprost”.
– Wbrew absurdalnemu i w sposób celowo manipulacyjny twierdzeniu pana Czuchnowskiego, iż do „Wprost” trafiło 47% wydatków AmberGold – kwota ta była o ponad połowę niższa od Gazety Wyborczej (1,007 mln zł) i stanowiła niespełna 5% udziału w wydatkach reklamowych Amber. Zdecydowanie wyższą wartość miały np. reklamy opublikowane w tygodniku „Polityka” (1,485 mln). Zresztą, faktury wystawione przez AWR Wprost w znacznej części nie zostały zapłacone, co zostało zgłoszone syndykowi – napisał w oświadczeniu wydawca „Wprost”.
Latkowski i Majewski: Michał Tusk pozwolił nam kopiować maile
Głos w sprawie tekstu Wojciecha Czuchnowskiego zabrali także autorzy tekstu, na który powołuje się „GW” – Sylwester Latkowski i Michał Majewski. W specjalnym oświadczeniu, opublikowanym na Facebooku, piszą, że sprawa wygląda inaczej niż opisuje to „GW”. – Na początku sierpnia 2012 roku, gdy afera Amber Gold była już głośna pojawiły się nieoficjalne informacje, że dla Marcina P. pracował syn premiera Tuska. Zaczęła ona lotem błyskawicy krążyć w środowisku dziennikarskim – czytamy w o świadczeniu. Dalej jest o tym, że – jak dla każdego dziennikarza – tak i dla tandemu autorskiego fakt, że syn premiera pracuje dla parabanku, była dobrym tematem. – Zadzwoniliśmy do młodego Tuska, żeby spytać, czy z nami porozmawia. Zgodził się. Pojechaliśmy do Sopotu, gdzie przeprowadziliśmy z Michałem Tuskiem kilkugodzinną rozmowę – piszą Latkowski i Majewski.
Skąd dziennikarze mieli umowy i maile Michała Tuska? Czuchnowski pisze, że od Marcina P. Wersja dziennikarzy: – Tusk, w trakcie rozmowy z nami, zalogował się na swoją skrzynkę pocztową sygnowaną nazwiskiem „Józef Bąk” – z niej korespondował wcześniej z menadżerami OLT Express i Amber Gold. I pozwolił skopiować dziesiątki maili, umów i inne dokumenty związane z Express i Amber Gold. Stąd mieliśmy przytłaczającą większość informacje.
Na koniec tekst został autoryzowany przez syna premiera. – O tym wszystkim Wojciech Czuchnowski mógłby się dowiedzieć, gdyby zadzwonił do nas przed publikacją tekstu. Niestety, tego nie zrobił – piszą dziennikarze. I na koniec: – Podjętą przez „Gazetę Wyborczą”, próbę podważania naszej osobistej uczciwości dziennikarskiej przy sprawie Amber Gold uważamy za niegodną i krzywdzącą.
Michał Majewski na swoim koncie twitterowym opublikował w piątek po południu dźwiękowy zapis autoryzacji ich tekstu, dokonany przez Michała Tuska.
„Gazeta Wyborcza” nie chce komentować kolejnych oświadczeń w sprawie tekstu Wojciecha Czuchnowskiego. Odmawia komentarza także informacji o rozważanym procesie, który chce wytoczyć wydawca „Wprost”.