Nils Muiżnieks – komisarz ds. praw człowieka Rady Europy – jako przykłady „niepokojących politycznych ingerencji, ograniczających niezależność mediów publicznych lub regulujących je ciał” podał cztery kraje: Ukrainę, Chorwację, Hiszpanię i Polskę. – Dobrze finansowane i silne media publiczne są dobrym wskaźnikiem, że demokracja jest zdrowa, wynika z badań opublikowanych w ubiegłym roku przez Europejską Unię Transmisyjną (EBU) – podkreślił.
W komentarzu mowa jest o coraz większej liczbie alarmów kierowanych do KE, a dotyczących ingerencji w redakcyjne linie nadawców publicznych, o niewystarczającej ochronie ustawowej przed naciskami politycznymi i o braku środków budżetowych na zapewnienia niezależności nadawców publicznych.
Muiżnieks wskazał m.in. nowelizację ustawy medialnej wprowadzoną w Polsce na początku ub.r. Napisał, że reforma ta poddała publiczne telewizję i radio bezpośrednio pod kontrolę rządu. – Ostrzegałem polskie władze o braku gwarancji, aby zapewnić niezależność mediów publicznych od wpływów politycznych, zwłaszcza w odniesieniu do składu i mechanizmu selekcji członków nowo utworzonej, równoległej instytucji regulacyjnej, Rady Mediów Narodowych. Reforma ta miała już niekorzystny wpływ na wolność mediów, zwłaszcza na samych dziennikarzy – stwierdził Muiżnieks.
Powołał się na listę sporządzoną przez Towarzystwo Dziennikarskie, według którego 228 dziennikarzy mediów publicznych od początku ub.r. zostało, „zwolnionych, uciszonych, przeniesionych lub sami zrezygnowali z pracy na znak protestu”.
Zdaniem posłanki PiS Joanny Lichockiej, zasiadającej też w Radzie Mediów Narodowych, słowa Nilsa Muiżnieksa podyktowane są propagandą, jaką przeciw Polsce rozpętała Platforma Obywatelska i jej zwolennicy. – To kolejna wypowiedź polityka europejskiego, który jest najwyraźniej wprowadzony w błąd przez tych, którzy donoszą na Polskę, oczerniając ją w oczach europejskich elit – powiedziała Lichocka dla PAP.
Lichocka zaznaczyła, że Rada Mediów Narodowych ma przedstawicieli z różnych środowisk politycznych. – Jest silnie reprezentowana opozycja, na takich samych prawach jak wszyscy inni członkowie, z dostępem do tych samych informacji. To jest, w stosunku do tego, co było dotąd praktyką polityczną w Polsce pod rządami PO-PSL, demokratyzacja i powiększenie pluralizmu w mediach publicznych – oceniła.
O tym, że w Polsce zagrożona jest wolność mediów, w lutym br. poinformowali Komisję Europejską członkowie organizacji Reporterzy bez Granic. Christophe Deloire oraz Pauline Adès-Mével, odpowiedzialna za europejskie biuro stowarzyszenia, podczas wizyty w Warszawie stwierdzili, że ich zdaniem ofiarami naruszania przez rząd prawa do niezależnej informacji są obywatele, a gdyby Komisja Europejska nie podjęła działań w stosunku do Polski, z czasem ofiarą takiego postępowania stałaby się cała Unia Europejska. – Wzywamy Komisję Europejską i państwa członkowskie, by na następnym posiedzeniu Rady Europejskiej podnieść kwestię praworządności i wolności mediów w Polsce – powiedział Christophe Deloire.