Polska drugi rok z rzędu przesunęła się na niższe miejsce w rankingu wolności mediów tworzonym przez Reporterów bez Granic. – Ta negatywna opinia jest w pełni zasłużona. Niezależna instytucja międzynarodowa potwierdza, że taka ocena sytuacji mediów w Polsce nie jest naszym wymysłem, ale że widzi to też Europa i świat – uważa Jan Ordyński z Towarzystwa Dziennikarskiego. – To pochodna pewnego klimatu politycznego wokół Polski. W rankingu Reporterów bez Granic gorzej wypadają kraje, w których są konserwatywne rządy, a lepiej te, gdzie są liberalno-lewicowe rządy – ocenia Wiktor Świetlik z Centrum Monitoringu Wolności Prasy.
W tegorocznym rankingu wolności mediów, tworzonym przez Reporterów bez Granic, Polska zajęła 54. miejsce, o 7 niższe niż rok wcześniej (wtedy spadła aż o 29 pozycji).
Skąd ten dalszy spadek? Reporterzy bez Granic wymienili kilka przyczyn: bezpośrednia zależność mediów publicznych od rządu, próba wprowadzenia ograniczeń w pracy dziennikarzy w parlamencie, zapowiedź ograniczenia kapitału zagranicznego w mediach oraz ograniczenie przez spółki i centralne urzędy państwowe prenumeraty krytycznych wobec nich tytułów prasowych (m.in. „Gazety Wyborczej”, „Polityki” i „Newsweek Polska”).
Jan Ordyński: Europa i świat widzą, jak źle jest z wolnością mediów w Polsce
Jan Ordyński, wiceprezes Towarzystwa Dziennikarskiego, w rozmowie z Wirtualnemedia.pl stwierdza, że zupełnie nie jest zdziwiony tak złą diagnozą sytuacji mediów w naszym kraju. Przypomina, że zmiany w mediach publicznych pociągnęły też za sobą duże zwolnienia. – Jako Towarzystw Dziennikarskie opublikowaliśmy listę ponad 200 osób, które po zmianach w mediach publicznych zwolniono lub same odeszły, bo nie chciały uczestniczyć w tym, co się tam teraz dzieje. Bezpośrednim dysponentem mediów publicznych jest teraz partia rządząca, na prezesów zostali wyznaczeni ludzie z nią związani – opisuje.
Zwraca uwagę, że obóz rządzący sięga po kolejne narzędzia wpływania na media publiczne. W zeszłym tygodniu Joanna Lichocka, posłanka PO i członek Rady Mediów Narodowych, zaproponowała, żeby Rada zaapelowała do prezesów firma mediów publicznych o rozwiązanie umów z pracownikami, którzy byli funkcjonariuszami służb PRL.
– To jakaś absurdalna koncepcja lustracji pracowników mediów publicznych, – po 27 latach od przemian ustrojowych i wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2007 roku, że lustracja nie może objąć dziennikarzy. A teraz ma odbyć się jakaś uznaniowa lustracja wykonana przez prezesów mediów publicznych – krytykuje Jan Ordyński.
Dodaje, że politycy PiS regularnie krytykują krytyczne wobec nich media prywatne. Niedawno posłanka Krystyna Pawłowicz zaapelowała do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji o zakazanie emisji „Faktów” TVN, a w ub.r. KRRiT dostała 12,1 tys. identycznych petycji o odebranie koncesji kanałom TVN i TVN24.
– Jeżeli represjami zostałyby dotknięte media prywatne, to Polska poleci w rankingu wolności mediów na twarz. To będzie kolejny sygnał, że Polska zeszła z demokracji na złą drogę i coraz bardziej się stacza, zwalczane są takie instytucje jak sądy i trybunały, zawładnięto prokuraturą i mediami publicznymi – wylicza wiceprezes Towarzystwa Dziennikarskiego. – Jak sądzę, niestety nie robi to żadnego wrażenia na obozie rządzącym i ludziach, którzy z jego polecenia sprawują teraz władzę w mediach publicznych. Jest to bardzo przykre i zarazem skandaliczne, bo to ci ludzie doprowadzili do takiej sytuacji i odpowiadają za nią – uważa.
Reporterzy bez Granic jesienią ub.r. wspólnie z paroma innymi organizacjami pozarządowymi zaapelowali do Komisji Europejskiej, by m.in. z uwagi na „poważne i powtarzające się naruszenia wolności i pluralizmu mediów” założyła na Polskę sankcje, także finansowe. Taki apel powtórzyli w lutym br. na konferencji w Warszawie. Wtedy organizacja została skrytykowana przez zarząd główny Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, zdaniem którego „piętnowanie i stygmatyzowanie Polski jako kraju niedemokratycznego, porównywanie go do państw, w których dziennikarze są mordowani czy więzieni, jest celową manipulacją o podłożu politycznym”.
Czy takie zaangażowanie Reporterów bez Granic nie podważa ich bezstronności w ocenie stanu polskich mediów? – Niezależna instytucja międzynarodowa potwierdza, że negatywna ocena sytuacji mediów w Polsce nie jest naszym wymysłem, ale że widzi to też Europa i świat. Ci ludzie nie są do Polski z góry negatywnie nastawieni, tylko konkretne działania wobec ludzi i instytucji spowodowały, że tak oceniają obecną sytuację – argumentuje Jan Ordyński. – Opinia międzynarodowa reaguje także w sprawie traktowania wymiaru sprawiedliwości przez polskie władze – zauważa.
Wiktor Świetlik: Reporterzy bez Granic krytyczniej oceniają kraje z konserwatywnymi władzami
Za to zdaniem Wiktora Świetlika, dyrektora Centrum Monitoringu Wolności Prasy działającego przy SDP, spadek pozycji Polski w rankingu Reporterów bez Granic wynika z innych przyczyn niż podane przez organizację. – Uważam, że to pochodna pewnego klimatu politycznego wokół Polski – wynikającego po części z nieporadności rządzących, ale także duże histerii rozpętanej wokół naszego kraju – stwierdza.
Świetlik zarzuca Reporterom bez Granic stosowanie podwójnych standardów. – W rankingu Reporterów bez Granic gorzej wypadają kraje, w których są konserwatywne rządy, a lepiej te, gdzie są liberalno-lewicowe rządy. Zwróćmy uwagę, że w tym rankingu pogarsza się sytuacja mediów w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii. Proszę mi pokazać jakiś obiektywny fakt dowodzący, że w tych krajach coś złego stało się z wolnością słowa. Poza tym, że do władzy doszły tam siły, którym Reporterzy bez Granic są niechętni – uważa.
Przypomina też, że organizacja nie zareagowała w połowie 2014 roku, kiedy ponad 400 pracowników Telewizji Polskiej (m.in. dziennikarze) zostało oddelegowanych do zewnętrznej firmy, gdzie zatrudniono ich tylko na dwa lata (a po roku przeprowadzono zwolnienia grupowe). – Reporterzy bez Granic uznali, że to zgodne z prawem i nic złego się nie dzieje. Wówczas pozycja Polski rosła w rankingu wolności mediów – ironizuje Wiktor Świetlik. – A za czasów PiS Reporterzy bez Granic uznali, że zwolnienia części dziennikarzy z mediów publicznych to straszne naruszenie wolności słowa. To najkrótszy komentarz to obiektywizmu tej organizacji. Moim zdaniem Reporterzy bez Granic kilka razy pokazywali, że są po prostu organizacją polityczną – dodaje.
W uzasadnieniu pozycji naszego kraju Reporterzy bez Granic zwrócili uwagę na ustawowe uzależnienie władz mediów publicznych od rządzących oraz zapowiedzi tzw. repolonizacji kapitałowej sektora mediów. – Jeszcze nie wiemy dokładnie, jak będzie wyglądała realizacja tych zapowiedzi. Przepisy antykoncentracyjne w sektorze mediów obowiązują w Niemczech (w mniejszym stopniu, bo na poziomie federalnym) oraz we Francji (w dużym stopniu). Mimo to oba te kraje w rankingu wolności mediów są wyżej od Polski – zauważa Świetlik. – Za rządów PiS-u nie podobają mi się takie same rzeczy, które nie podobały mi się za rządów PO. Nie oszukujmy się, media publiczne zawszy były u nas dość mocno upolitycznione – zaznacza.
Reporterzy bez Granic wskazali również ograniczenie prenumerat „Gazety Wyborczej”, „Newsweeka” i „Polityki” przez spółki Skarbu Państwa i centralną administrację państwową. – Jak rozumiem wcześniej urzędy centralne masowo prenumerowały „Nasz Dziennik”, „Niedzielę”, „W Sieci” czy „Gazetę Polską Codziennie” – ironizuje dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy. – To przejaw podwójnych standardów wobec mediów konserwatywnych i lewicowych. Nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek podnosił larum z powodu tego, że prasa konserwatywna sprzedająca się w bardzo wysokich nakładach nie dostaje ogłoszeń do spółek Skarbu Państwa – stwierdza.
– Uważam, że sytuacja mediów w Polsce nie jest ani nie była dobra, ale nie zmienia się za bardzo ani na gorsze, ani na lepsze. Z problemów można wymienić chociażby artykuł 212 Kodeksu karnego, który powinien zostać zlikwidowany – podsumowuje Wiktor Świetlik.