Informacja o repolonizacji mediów wzbudziła rozbieżne komentarze członków komisji. Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO) pytała o dowody na to, że koncentracja mediów w ręku obcego kapitału zagraża polskiej racji stanu, zaś przewodnicząca komisji, Elżbieta kruk (PiS) przekonywała, iż sytuacja w Polsce jest ewenementem na skalę światową, znanym tylko „z krajów kolonialnych”.
Lichocka atakuje opozycję: Nie zależy wam na wolności słowa W sprawie listu szefa koncernu Ringier Axel Springer Media AG Marka Dekana nie obchodzi was wolność słowa, bo linia przez niego zarysowana jest waszą linią partyjną – powiedziała w środę Joanna Lichocka (PiS), zwracając się do polityków opozycji.
Jak mówiła Lichocka, liczyła, że opozycja „zamiast sprowadzać tę debatę do doraźnej walki politycznej” zdobędzie się na refleksję nad tym, „jak optymalnie opracować projekt ustawy dekoncentracyjnej tak, żeby była ona zgodna z prawem europejskim i, co więcej, żeby była skuteczna w Polsce, na naszym rynku w przyszłości”. Tymczasem – dodała – opozycja woli „udawać, że pismo pana prezesa Dekana nie jest żadną instrukcją dla dziennikarzy”.
– Nie macie pojęcia o wolności słowa, o zasadach, jakimi powinny się kierować redakcje – powiedziała posłanka, zwracając się do polityków opozycji.
Podkreśliła, że dyrektor finansowy czy prezes wydawnictwa „nie ma prawa ingerować w (…) pracę redaktora naczelnego i w pracę dziennikarzy”. – To jest podstawowa zasada wolności dziennikarskiej: redakcje powinny być autonomiczne i opisywać rzeczywistość zgodnie z rzetelnością i obiektywizmem dziennikarskim, i żaden prezes wydawnictwa nie może ingerować w to, co redakcje piszą – akcentowała.
– Państwa to kompletnie nie obchodzi, bo ta linia, która jest zarysowana w piśmie prezesa niemieckiego, jest waszą linią. Ona jest waszą partyjną linią i nic was nie obchodzi to, czy dziennikarze są do niej zmuszani, czy też piszą te artykuły zgodne z tą linią zgodnie ze swoim sumieniem i znajomością rzeczy (…). Takie ustawienie linii tego wydawnictwa służy waszym partyjnym interesom, dlatego w tej chwili nie ma cienia oburzenia na to, co się stało – mówiła Lichocka.
Wicepremier: Nie wiem, czy zdążymy do półrocza
Zdaniem wicepremiera Glińskiego wielkim zaniedbaniem III RP jest brak uregulowania kwestii nadmiernej koncentracji kapitałowej i pluralizmu na rynku medialnym. – To jest pytanie, dlaczego myśmy tak podstawowych spraw przez 27 lat nie uregulowali i zaszłości wynikające z braku tej regulacji, no niestety, rzutują na funkcjonowanie polskiej demokracji – dodał minister kultury.
Zapowiedział, że do połowy bieżącego roku jego resort będzie chciał przedstawić projekt w tej sprawie. – Nie wiem, czy zdążymy, bo to skomplikowana materia legislacyjna – zastrzegł. Poinformował też, że od września ub.r. prace nad projektem dekoncentracji na rynku medialnym prowadzi zespół roboczy z udziałem przedstawicieli resortu kultury, UOKiK i KRRiT. W przyszłości w prace włączony ma zostać również Urząd Komunikacji Elektronicznej. – Te prace wynikają z naszego niepokoju dotyczącego stanu funkcjonowania polskich mediów, jeśli chodzi o kwestie koncentracji kapitału – mówił minister Piotr Gliński.
Elżbieta Kruk: Mamy prawo jak w kraju kolonialnym
Wiceszefowa komisji kultury Iwona Śledzińska-Katarasińska oceniła, że przepisy o dekoncentracji muszą być jednakowe dla wszystkich. – Nie chodzi o zastąpienie jednego kapitału drugim, o taką zmianę prawa prasowego, żeby dziennikarz stracił możliwość wyboru. Musi mieć możliwość wyboru linii programowej, z którą chce się identyfikować – przekonywała Śledzińska-Katarasińska.
Zaznaczyła też, że rodzi się pytanie: czy w planowanych przepisach będzie chodzić o dekoncentrację kapitału, czy tylko o to, by skoncentrować kapitał, ale w innych rękach. – Czy rynek medialny ma być finansowany przez SKOK-i, państwo bezpośrednio, czy Fundacje Lux Veritatis? – mówiła wiceprzewodnicząca. Pytała też o dowody na to, że „nawet, jeśli koncentracja kapitału niemieckiego jest faktem, to jest ona sprzeczna z polską racją stanu”.
Przewodnicząca komisji, Elżbieta Kruk, odpowiadała na to, że sytuacja, gdy 80 proc. polskiej prasy należy do kapitału zagranicznego jest ewenementem na skalę światową. – Występowały takie zjawiska w krajach kolonialnych. Jeśli mówimy o kompleksach to tylko wtedy, kiedy Polak godzi się, by jego państwo miało status kolonialny- podkreśliła Elżbieta Kruk. O tym, że zagraniczny kapitał odegrał na polskim rynku medialnym w ostatnich latach pozytywną rolę przekonywał również wiceszef komisji Krzysztof Mieszkowski (Nowoczesna). – Myślę, że kapitał niemiecki, ale także norweski, w tamtych latach włożył ogromne pieniądze w polskie media i właściwie je uratował. My powinniśmy być wdzięczni koncernom szwajcarsko-niemieckim za te inwestycje” – zauważył. Zdaniem Mieszkowskiego celem działań PiS dotyczących dekoncentracji rynku medialnego jest przejęcie przed wyborami samorządowymi wszystkich dzienników regionalnych.
Mistewicz: Powinniśmy zrobić, co Francuzi
Podobne zdanie w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl wyraził Paweł Nowacki, b. zastępca redaktora naczelnego „Dziennika Gazety Prawnej” ds. online. – Generalnie repolonizacja to decyzja polityczna. Wszyscy ekscytują się obecnym planem repolonizacji mediów, a mało kto sięga do historii prywatyzacji polskiej prasy. Przecież PiS (a raczej poprzednik tej partii – PC, te same osoby, w tym sam Jarosław Kaczyński) miał swoje media, mógł na ich bazie budować koncern porównywalny do Agory. Tymczasem sprzedali tytuł szwajcarskiej spółce i stąd jest dziś siedziba na Nowogrodzkiej. A teraz chcą mieć możliwość politycznego wpływu w regionach – mówił Nowacki.
Eryk Mistewicz, prezes Instytutu Nowych Mediów, w kontekście wykorzystania przez Polskę wzorców francuskich, mówił nam: – Już dawno powinniśmy zrobić to samo. Wykorzystać prawo polskie i europejskie, wykorzystać wzorce francuskie, aby ograniczyć wydawców zagranicznych i wspierać (a właściwie odbudowywać) wysokojakościowe media polskie. Trudno użyć argumentu, że rozwiązania francuskie ograniczają wolność słowa lub że nie są zgodne z prawem europejskim.