Redaktor naczelny i dziennikarz „Wiadomości Wrzesińskich” muszą przeprosić pracownika lokalnego Urzędu Skarbowego za naruszenie jego dóbr osobistych mimo, że nie podali w artykule żadnych danych pozwalających na jego identyfikację. Tak zdecydował Sąd Okręgowy w Poznaniu. Wyrok jest nieprawomocny. – To krzywdzący wyrok – mówi redaktor naczelny, Waldemar Śliwczyński.
12 czerwca 2015 roku na łamach tygodnika „Wiadomości Wrzesińskie” ukazał się tekst Tomasza Szternela pt. „Upadła. Winnego brak.”. Opisywał on wypadek: w jadącą na rowerze kobietę uderzył inny rowerzysta, który – jak się później okazało – był urzędnikiem Urzędu Skarbowego we Wrześni. Na skutek upadku kobieta doznała złamała rękę i potłukła się. Według niej – do wypadku doszło, kiedy mężczyzna próbował ją nieprawidłowo wyprzedzić. Sprawą zajęła się prokuratura w Chodzieży, ale szybko ją umorzyła.
Tematem zajął się dziennikarz „Wiadomości Wrzesińskich”. Opisał sprawę, skontaktował się z urzędnikiem, jednakże nie użył w tekście ani jego nazwiska, ani żadnych danych, na postawie których można by go zidentyfikować. Urzędnik jednak pozwał i dziennikarza, i reaktora naczelnego pisma (będącego jednocześnie wydawcą) w trybie cywilnym o naruszenie swoich dóbr osobistych. Sąd Okręgowy w Poznaniu przyznał mu rację i nakazał zamieszczenie przeprosin w „Wiadomościach Wrzesińskich”. Jednocześnie odrzucił jego żądanie zadośćuczynienia (urzędnik domagał się on od „WW” 15 tys. zł).
– Wyrok jest dla nas krzywdzący, bo w artykule nie podaliśmy nazwiska urzędnika ani żadnych danych pozwalających na jego identyfikację – komentuje Waldemar Śliwczyński. Dodaje też, że sąd nie chciał krzywdy dziennikarza i wydawcy, dlatego oddalił żądania finansowe. – Jest nie można naruszyć czyjegoś wizerunku nie podając żadnych jego danych. W tekście pojawiło się jedynie ogólne sformułowanie „członek kadry kierowniczej urzędu skarbowego”. Ta kadra liczy kilkanaście osób, zarówno mężczyzn jak i kobiety. Identyfikacja urzędnika nie jest więc możliwa – mówi Śliwczyński.
Przytacza też słowa dziennikarze tygodnika, którzy – zrażeni przypadkiem ukaranego kolegi – pytają, po co mają zajmować się poważnymi sprawami skoro każdy kto poczuje się obrażony może ich oskarżyć i sprawę wygrać.
Wyrok nie jest prawomocny. Po otrzymaniu uzasadnienia wyroku redaktor naczelny i dziennikarz zamierzają się od niego odwołać.