Aresztowane zostały m.in. ekipy Telewizji Biełsat, zatrzymane podczas relacjonowania protestów w Brześciu, Orszy, Witebsku i pod Rohaczewem. Dziennikarzy zatrzymywano m.in. pod pretekstem, że poruszają się niesprawnym samochodem lub zachodzi podejrzenie, że samochód jest kradziony i trzeba to sprawdzić. W sumie zatrzymano aż cztery różne ekipy telewizji nadającej z Polski na Białoruś.
– Wszystkich już wypuszczono, z wyjątkiem Kaciaryny Andrejewej, aresztowanej wraz z operatorem Alesiem Barazienką – powiedziała nam w niedzielę Agnieszka Romaszewska-Guzy, dyrektor Biełsatu. – Jego już wypuścili, ona ma jutro stanąć przed sądem, dostanie albo kolegium, albo karę więzienia, trudno przewidzieć – dodała.
Według Romaszewskiej-Guzy władze Białorusi wpadły w popłoch, kiedy okazało się, że Biełsat relacjonuje na żywo nie tylko w internecie, ale także w telewizji. – Transmisje internetowe nie wszędzie na Białorusi docierają, co innego telewizja – stwierdziła Romaszewska-Guzy.
Podczas demonstracji zatrzymano dziennikarzy kilku niezależnych mediów białoruskich, m.in. agencji Belapan, TUT.by, „Naszej Niwy” i radia Swoboda.