Łukasz Warzecha spotkał się z obrażającym go internautą, groźbę z Twittera zgłosi na policję

Łukasz Warzecha

Publicysta „Do Rzeczy” Łukasz Warzecha zaproponował jednemu z ostro krytykujących go internautów, żeby porozmawiał z nim bezpośrednio. Natomiast wpis tego użytkownika sugerujący, że powinien zostać pobity, dziennikarz zamierza zgłosić na policję.

W niedzielę Mariusz Holewiusz, posługujących się nickiem @mholewiusz, na Twitterze skomentował krytyczną opinię Łukasza Warzechy dotyczącą nastawienia części wyborców PiS do Donalda Tuska. – Kolejny parówa który odsłania swoją prawdziwą twarz czyli skurw.syna… – napisał.

– Może zechciałby się Pan ze mną spotkać osobiście i odważnie przekazać mi ten komunikat w bezpośredniej rozmowie? – zapytał go Warzecha. – Nie ma problemu i mam nadzieję że i mi pan powie w twarz to co pan napisał?! Wtorek, środa jestem wolny…. – stwierdził Holewiusz. – We wtorek o 10 wychodzę z RdC. Liczę, że Pan się zjawi i zakomunikuje mi bezpośrednio, że jestem sk…synem i parówą – napisał dziennikarz „Do Rzeczy”.

Łukasz Warzecha czasami krytykuje – na Twitterze i w swoich dłuższych komentarzach – niektóre działania obecnej władzy, m.in. w zakresie gospodarki i mediów publicznych. Bywa za to krytykowany, niektórzy internauci zarzucają mu nielojalność wobec obozu prawicowego.

We wtorek przed południem Warzecha i Holewiusz faktycznie spotkali się pod siedzibą RdC (mieści się tam także radiowa Trójka). Internauta powtórzył swoją obelgę wobec dziennikarza, a ten zrewanżował się podobnymi określeniami. Holewiusz zarzucił Warzesze, że obraża twitterowiczów o prawicowych poglądach, natomiast publicysta ocenił, że Holewiusz nie rozumie jego tekstów i zasad merytorycznej dyskusji.

– Refleksja po dzisiejszym ciekawym doświadczeniu jest też taka, że ładunek agresji w części elektoratu jest potężny. Niepokojąco – skomentował to spotkania Łukasz Warzecha. Wyjaśnił też, dlaczego odpowiadał swojemu rozmówcy równie ostrym językiem. – Dla osoby, która na początek rozmowy nazywa mnie „sk…synem”, nie mam innego określenia niż prymitywny cham. Do chama można podejść arystokratycznie albo chama językiem. Wybór zależy od sytuacji – stwierdził. – I zapewniam Pana, że żeby wytrzymać to, co wielu tu pisze o publicystach, trzeba mieć nerwy ze stali – odpowiedział jednemu z twitterowiczów.

Niektórzy użytkownicy skrytykowali Holewiusz za wyzwiska pod adresem Warzechy. – Dziękuję szczególnie tym, którzy w niemal każdej kwestii maja zdanie inne niż ja. Doceniam. Ogólne podziękowania dla wszystkich, którzy uznali, że obelgi, nawet mimo ostrych różnic, nie są sposobem rozmowy – skomentował to publicysta „Do Rzeczy”.

Michał Holewiusz tłumaczył, że nie krytykował Warzechy za negatywne opinie o PiS, tylko brak szacunku dla wyborców tej partii. – Musi się liczyć że kiedyś spotka na drodze kogoś urażonego, qurwionego, tylko że ta elyta myśli że oni są ponad wszystko i im wolno – napisał.

Komentując spotkanie z dziennikarzem, Holewiusz zasugerował, że zasłużył on na pobicie. Łukasz Warzecha poinformował, że zgłosi ten wpis na policję.

– Kto używa groźby, niech się liczy z konsekwencjami. Policja jest od tego, żeby się takimi sprawami zajmować. Ja naczytałem się więcej, zapewniam. I trzy razy tyle najgorszych obelg. Gdzieś jest granica. Tu jest realna groźba – wyjaśnił to Warzecha.

Twitterowy profil Łukasza Warzechy obserwuje 57,7 tys. użytkowników.

W czerwcu ub.r. swoje konto na tym portalu na krótko zamknęła blogerka Kataryna, tłumacząc to hejtem pod jej adresem po wywiadzie w „Polityce”, w którym skrytykowała niektóre działania obozu rządzącego.