Helsińska Fundacja Praw Człowieka napisała list do prezesa Polskiego Radia Merkury Filipa Rdesińskiego w którym zarzuca mu prowadzenia nieprzejrzystej polityki personalnej, co ma zagrażać wolności słowa. – Ten list suponuje nam działania, których nie prowadzimy – komentuje dla Wirtualnemedia.pl Rdesiński.
Zarząd Radia Merkury znalazł się na celowniku mediów po tym, jak na jaw wyszła sprawa Macieja Kluczki, dziennikarza, który został odsunięty od prowadzenia rozmów politycznych tuż po tym, jak dopytywał na antenie Ryszarda Czarneckiego o jego syna. Prezes Filip Rdesiński mówił wówczas dla portalu Wirtualnemedia.pl, że Kluczka nie został odsunięty od rozmów, a sprawę da się jeszcze wyprostować. W sprawę zaangażowała się na gorąco posłanka PiS Joanna Lichocka.
Gdy o konflikcie na linii dziennikarz – zarząd zaczęło być głośno, prezes Radia Merkury próbował nakłonić Macieja Kluczkę do napisania oświadczenia, w którym brałby na siebie część winy za zaistniałą sytuacje (miał przyznać się do zbyt ostrego przepytywania posła Ryszarda Czarneckiego). Wzburzony radiowiec zrezygnował z pracy w Radiu Merkurym.
Posłanka Joanna Lichocka w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl skomentowała napięcie w Radiu Merkurym mówiąc, że w tle na pewno nie pojawiła się polityka. – Poseł Czarnecki nie dzwonił do prezesa Filipa Rdesińskiego, nie było żadnych nacisków na nikogo. Proszę pamiętać, że jeszcze do teraz drzwi dla dziennikarza pozostają otwarte, mógłby wrócić do pracy po zakończeniu chorobowego, gdyby tylko chciał. Scenariusz „polityk PiS-u zmusił dziennikarza do odejścia z pracy” jest zupełnie nieprawdziwy – przekonywała.
Teraz w sprawie konfliktu dziennikarz – zarząd, głos zabiera Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Pisze list do prezesa poznańskiej rozgłośni, zwracając na nieprzejrzystość polityki personalnej, przekraczanie standardów prawnych dotyczących sposobu realizowania misji publicznej oraz brak poszanowania swobody wypowiedzi w mediach publicznych.
„Nietransparentna praktyka odsuwania od anteny lub zwalniania dziennikarzy pracujących w mediach publicznych stanowi w naszej ocenie nie tylko praktykę niedobrą w demokratycznym społeczeństwie, ale wręcz praktykę zagrażającą wolności słowa” – czytamy w liście do Filipa Rdesińskiego. Dalej jest o tym, że media publiczne – ze względu na swoją strukturę właścicielską i pełnienie szczególnej misji – powinny prowadzić politykę kadrową opartą o względy merytoryczne, a nie polityczne czy światopoglądowe. „Polityka kadrowa władz publicznego medium, jakim jest Radio Merkury, nie może zmierzać do tego, aby na jego antenie prezentowane było stanowisko pewnej tylko grupy politycznej, społecznej czy religijnej. Różnice polityczne czy światopoglądowe istniejące między członkami organów decyzyjnych publicznego radia i pracownikami rozgłośni nie powinny być podstawą zakończenia współpracy z dziennikarzami lub odsuwania ich od anteny” – piszą przedstawiciele Fundacji.
Prezes Radia Merkury w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl nie kryje, że jest zaskoczony tonem listu. – Z przykrością stwierdzam, że list ten suponuje zarządowi działania niemające potwierdzenia w faktach. Nie wskazuje też jakichkolwiek przesłanek dla wyciągnięcia tak daleko idących wniosków. Zarząd Radia Merkury prowadzi przejrzystą politykę personalną zgodną z prawem i standardami mediów publicznych. Należy też wskazać, że pismo Fundacji powstało w oparciu o szkalujące artykuły redakcji, które od dłuższego czasu uprawiają swoistą „krucjatę” przeciwko zmianom dokonywanym w rozgłośni – podsumowuje Filip Rdesiński dla portalu Wirtualnemedia.pl.