Dziennikarz Radia Merkury rezygnuje z pracy

„Szukałem porozumienia. Szkoda”

Filip Rdesiński

Maciej Kluczka, dziennikarz Radia Merkury odsunięty od rozmów z politykami za wywiad z Ryszardem Czarneckim odchodzi z radia – dowiedział się portal Wirtualnemedia.pl. Powodem jest próba nakłonienia do napisania oświadczenia, w którym miałby przyznać się do zbyt ostrego przepytywania europosła PiS.

Dziennikarz od trzech lat prowadził na falach wielkopolskiego Radia Merkury rozmowy politykami w ramach audycji „Kluczowa sprawa”. W poniedziałek jego gościem był europoseł Ryszard Czarnecki. Gdy w trakcie rozmowy Maciej Kluczka zaczął dopytywać o wykształcenie jego syna, parlamentarzysta najpierw stracił opanowanie na antenie, a potem – już poza nią – miał dzwonić do ludzi z radia i skarżyć się na postępowanie rozmawiającego z nim reportera. Po godzinie od tych telefonów Kluczka został wezwany do zastępcy redaktora naczelnego, Arkadiusza Kozłowskiego. Tam dowiedział się, że zostaje odsunięty od przepytywania polityków.

Powstały dwie wersje: Maciej Kluczka twierdził, że został odsunięty, bo tak mu powiedział Kozłowski, zaś prezes radia, Filip Rdesiński, przekonywał, że zaszło nieporozumienie, dziennikarz jest chory, a po zwolnieniu wróci normalnie do swoich obowiązków.

Nocne spotkanie w sprawie oświadczenia

W środę późnym wieczorem prezes Filip Rdesiński zadzwonił do Macieja Kluczki i nieoczekiwanie zaprosił go na spotkanie. – To było już po tym, gdy Joanna Lichocka (PIS – Rada Mediów Narodowych) włączyła się w rozwiązywanie konfliktu. Wyczułem, że prezesowi bardzo na tym zależy – relacjonuje dla portalu Wirtualnemedia.pl Maciej Kluczka. Tuż przed telefonem od prezesa zadzwonił szef newsroomu Radia Merkury i też namawiał go do podjęcia rozmów.

Około godziny 22 dziennikarz spotkał się z prezesem. – Zaczęliśmy układać wspólne oświadczenie, ale jakoś nam nie szło. Trwało to trzy godziny, a my wciąż nie mieliśmy wspólnej wersji. Wszystko rozbijało się o to, że miałem przyznać w tym oświadczeniu, iż za daleko posunąłem się z niektórymi pytaniami względem posła. Na to nie mogłem się zgodzić – podsumowuje Kluczka.

Kluczka zrywa negocjacje

Mniej więcej w tym samym czasie, gdy trwało nocne spotkanie, Filip Rdesiński publikuje na Twitterze wpis: „Uspokajam wszystkich fanów redaktora Macieja Kluczki. Po chorobie wraca do pracy. Rozmawialiśmy telefonicznie. Wyjaśniliśmy nieporozumienia.”

Zdaniem Macieja Kluczki, stanowiło to złamanie ustnej umowy pomiędzy nim, a pracodawcą, że do czasu wydania wspólnego oświadczenia nie będą niczego ogłaszali.

Ostatecznie Rdesiński i Kluczka rozstali się późną nocą z postanowieniem, że wrócą do pisania oświadczenia nazajutrz. Jednak rano dziennikarz dopatrzył się twitta o jego powrocie do pracy. Zdenerwowany poprosił o konsultacje związki zawodowe działające przy radiu. Wspólnie postanowiono, że w tej sytuacji Kluczka wyda oświadczenie sam, na Facebooku. „Nieprawdą jest, że po chorobie wracam do pracy w Radiu Merkury. Prezes Rdesiński przedwcześnie opublikował tweeta, w którym odniósł się do naszej rozmowy. Wczoraj wieczorem nie padły żadne wiążące ustalenia. Prezes proponował tekst oświadczenia, który nie był zgodny z moim sumieniem” – czytamy. „Niezgodne z sumieniem” miało być przyznanie się do zbyt ostrego przepytywania posła Ryszarda Czarneckiego.

Co dalej? “Nie wracam”

Maciej Kluczka mówi portalowi Wirtualnemedia.pl, że teraz nie wyobraża sobie sytuacji, gdy po zwolnieniu zdrowotnym wraca do pracy. – Nie po tym wszystkim, co się stało. Nie mogę po prostu tam pracować. W przyszłym tygodniu kończy mi się zwolnienie, wówczas będę podejmował decyzję, na jakich warunkach rozstaję się z pracodawcą – kończy dziennikarz.

Filip Rdesiński podsumował nocne rozmowy twittem, w którym napisał: „Red. Kluczka miał spokojnie wrócić do pracy. Nie łamałem jego sumienia. Łagodziłem nastroje. Szukałem porozumienia. Szkoda.”

W Radiu Merkury trwa konflikt pomiędzy zarządem, a dziennikarzami. Jego podłożem jest zwrócenie się przez szefostwo do prokuratury z prośbą o ściganie i ujawnienie autorów wysłanego do parlamentarzystów anonimowego listu, w którym oskarżono prezesa stacji m.in. o polowania na „lewaków i kodziarzy” oraz działania obniżające wiarygodność rozgłośni.