Kryzys wizerunkowy Mateusza Kijowskiego: media go przedawkowały, jest amatorski PR-owo

Mateusz Kijowski

Mateusz Kijowski jest książkowym przykładem nie nauki, a klęski przez elementarne błędy w sferze etycznej czy w postępowaniu zgodnym z zasadami. Obcowanie z dziennikarzami, pierwsze spotkania, ekscytacja, słuchające tłumy i dobre wyniki wystąpień poprzedziły porażkę podszytą pychą i pewnością siebie. Cały epizod przypomina przygodę z heroiną – szybka obopólna fascynacja, często kończy się przedawkowaniem i pewną tragedią. Wizerunek Kijowskiego i KOD analizują dla Wirtualnemedia.pl Piotr Czarnowski, Bartosz Czupryk i Sebastian Stępak.

W pierwszych dniach stycznia media podały informacje o tym, że Mateusz Kijowski, lider Komitetu Obrony Demokracji wystawił tej organizacji za swoją pracę faktury na kwotę ponad 90 tys. zł. Tego samego dnia Kijowski w licznych wywiadach ( m.in. RMF FM, Polsat News i TVN24) wyjaśniał, że zaistniała sytuacja to tylko niezręczność i że nie chce odchodzić. W kolejnych dniach zaczęły pojawiać się doniesienia o kolejnych fakturach, potem informacje o tym, że za zebrane ze zbiórek KOD pieniądze Kijowskiemu kupiono drogi laptop i telefon.

Gdy zarząd KOD wezwał wreszcie Kijowskiego do niezwłocznego ustąpienia ze stanowiska, ten szynko stwierdził, że nie zamierza zrezygnować z funkcji lidera i czeka na wybory władz KOD, planowane na luty.

Takie zachowanie lidera ruchu społecznego krytykują specjaliści od wizerunku i PR. Żadnych wątpliwości, co do profesjonalizmu Mateusza Kijowskiego nie ma Piotr Czarnowski, prezes agencji First PR. Mówi wprost, że ani Kijowski ani KOD nigdy nie mieli profesjonalnej komunikacji, ani śladu strategii, za to przypadkowość i kiepska reaktywność, w dodatku z brakiem konsekwencji działania w tle. – Nic więc dziwnego, że od początku sprawy fakturowej i Kijowski i KOD nie dawali sobie rady a w efekcie ponieśli, i nadal ponoszą straty wizerunkowe. Co mogą zrobić? Najpierw wziąć się za siebie, przeorganizować i wewnętrznie uzgodnić jaki KOD ma być, a później przejrzyście i konsekwentnie to komunikować. Ale na podstawie dotychczasowego przebiegu wydarzeń szanse na taki bieg sprawy oceniam na nikłe – komentuje Piotr Czarnowski.

Według Sebastiana Stępaka, dyrektora zarządzającego MSL Group Polska burza jaką wokół struktury, finansów i rzetelności prac Komitetu Obrony Demokracji, jaką wywołały faktury Mateusza Kijowskiego godzi w organizację na każdym poziomie. Podkreśla, że lider ruchu społecznego winien być ikoną uczciwości. Czysty, etyczny, nieskalany – wręcz idylliczny.

– Kijowski już na początku wywoływał kontrowersje. Niepłacone na czas i odbiegające od ustalonych kwot alimenty – to pierwszy cios. Pokazał lidera nowej organizacji w szatach życiowego nieudacznika, lub co gorsza człowieka uciekającego od konsekwencji swoich czynów. Zarzuty doskonale pasowały do długich włosów, koralików i kolorowych marynarek – entourage nieodpowiedzialnego lekkoducha. Niby fantastyczna przeciwwaga dla smutnych panów w smutnych garniturach rodem ze spotu Apple 1984, bijącym w Trybunał Konstytucyjny po drugiej stronie barykady, ale jednak zbyt blisko ikonicznego Jurka Owsiaka – za którym jednak stoi pielęgnowana od lat świetna marka, historia i rodowód rasowego rockmana. Czy ludzie poszliby za Wałęsą hipisem? Ta niespójność raziła w oczy mocno – ale podczas zrywów narodowych nikt nie ocenia książki po okładce. Jednak kiedy po przeczytaniu kilku rozdziałów cały czas zastanawia się co z tą książką jest nie tak, to wyraźny sygnał, że coś jest nie w porządku – zwraca uwagę w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Sebastian Stępak.

Dodaje, że Polacy zwracają uwagę na pieniądze: lubią wiedzieć ile kto zarabia, skąd bierze pieniądze, jak kombinuje do pierwszego. – Miesiąc, dwa, trzy bez przychodów – jesteśmy w stanie zrozumieć. Ale rok? Pytanie o to jak utrzymują się ludzie KOD-u było naturalnym następstwem długotrwałego charakteru protestu. Co więcej – pensja dla Mateusza Kijowskiego przy jego skali zaangażowania byłaby więcej niż zrozumiała. Jednak wybrał drogę na skróty, po cichu. Pobrał absolutnie należne mu wynagrodzenie, ale wybrał najbardziej kontrowersyjny z możliwych sposób jego wypłaty. Z perspektywy dzisiejszych doniesień – popełnił przestępstwo, wystawiając faktury za usługi, których nie wykonał. Pieniądze to zawsze najbardziej czuły punkt stowarzyszenia. Nietrudno sobie wyobrazić wolontariuszy w całym kraju, którzy po roku intensywnej działalności pewnie toną w długach – pożyczając pieniądze na utrzymanie lub ledwo utrzymując swoje posady – bo pracują na dwóch etatach. Informacja o fakturach i ich wysokości była niczym sztylet wbity w serce. W jednym momencie stali się bandą naiwniaków, których karmiono demokracją bokiem biorąc za to wcale nie małe pieniądze. 15 tysięcy złotych – to dobra pensja – także w stolicy – mówi dyrektor MSL Group Polska.

I zwraca uwagę, że wszyscy odwracają się od lidera – bo czują się oszukani. Zdaniem Sebastiana Stępaka Kijowski w każdym kolejnym wystąpieniu broni się coraz bardziej nieporadnie. – Wydaje się, że przeszedł przez połowę szkolenia medialnego. Wie, że nie może nie udzielać komentarzy, więc mówi to co czuje – przepraszając. Kiedy to nie działa i eskalacja postępuje – umawia się na wywiady i spotkania w zasięgowych mediach z jednej strony demonstrując otwartość, z drugiej kompromitując się bardziej z każdą minutą. Dla specjalisty wygląda to tak – jakby wracał po każdym wywiadzie do kwatery głównej – odbierał briefing lub słuchał nowych rekomendacji i wracał na kolejny – jego zdaniem ostatni, kluczowy i rozstrzygający wywiad, który wyjaśni wszystko. W rzeczywistości wygląda to tak jak „co cię nie zabije to cię wzmocni” na żywo. Za każdym razem oglądając programy informacyjne, myślałem, że to już koniec. Że ktoś wreszcie każe mu przestać – niestety – ocenia Stępak.

W jego ocenie ostatnie dni pokazały nie tylko ascetyczne i amatorskie zaplecze KOD, ale również Kijowskiego, który nie miał okazji przygotować komentarza – uciekającego przed dziennikarzami niczym radny przyłapany na braniu łapówki za wybór firmy kuzyna do malowania szkoły.

– Dodatkowo widać słabość KOD jako organizacji. Zarząd wzywa Prezesa do rezygnacji za pośrednictwem mediów. Desygnuje zarządcę komisarycznego, który najpierw nim nie zostaje bo Mateusz Kijowski się nie zgadza, a w dalszych wywiadach okazuje się, że i tak nie było żadnej możliwości na takie rozwiązanie bo musiałby przeprowadzić się do Warszawy – co nie wchodzi w grę. Szybki wniosek – główny pomysłodawca KOD zaczyna odcinać się od pomysłu jego ratowania – zwraca uwagę Sebastian Stępak. Dodaje, że Kijowski winien oddać się do dyspozycji zarządu – jednak tego nie robi. Jego zdaniem w zasadzie nie ma już nic do stracenia. Liczy na ostatnią szansę, 180 stopniową zmianę nastroju, odwrócenie losu. – Tym samym podkopuje wiarygodność samego zarządu – sugerując, że jego faktury są mniejszym złem, a zarząd nie może poprowadzić stowarzyszenia. Obydwie strony wykazują się desperacją. Jedni komunikując przez media, be najmniejszej formalnej możliwości odwołania Kijowskiego. Prezes liczący na łut szczęścia w wyborach. To straszne świadectwo dla organizacji – twierdzi Sebastian Stępak. Uważa, że nawet jeśli Kijowski zostanie usunięty – to niestety nowy zarząd w tych dniach pokazał się z możliwie najgorszej strony – nawet licząc na poparcie większości będzie miał ogromne trudności z wyprowadzeniem stowarzyszenia na prostą, czystą pozycję. –

Mateusz Kijowski jest książkowym przykładem nie nauki, a klęski przez elementarne błędy w sferze etycznej czy w postępowaniu zgodnym z zasadami. Ponad wszystkim Kijowski w najcięższy z możliwych sposobów przekonał się, co to brak zrozumienia mediów i ich siły, które obcując z nim wykonywały swoją zwykłą, codzienną pracę. Obcowanie z dziennikarzami, pierwsze spotkania, ekscytacja, słuchające tłumy i dobre wyniki wystąpień poprzedziły porażkę podszytą pychą i pewnością siebie. Cały epizod przypomina przygodę z heroiną – szybka obopólna fascynacja, często kończy się przedawkowaniem i pewną tragedią – podsumowuje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Sebastian Stępak.

Także Bartosz Czupryk, ekspert ds. wizerunku nie ma wątpliwości co do tego, że Mateusz Kijowski – ze względu na idee, których broni: równości i sprawiedliwości społecznej, promowanie postaw i zachowań obywatelskich – powinien ustąpić ze stanowiska i oddać się do dyspozycji zarządu KOD. Zwraca przy tym uwagę, że niestety, byłoby to równoznaczne, z przyznaniem się do winy. – Ale czy jest lepsze wyjście z tej sytuacji? Mętne i niejednoznaczne wypowiedzi: „być może zabrakło mi doświadczenia i ostrożności”, „decyzje podejmowane były w innej rzeczywistości”, delikatnie mówiąc nie są przekonujące. Czasami zastanawiam się czy pan Kijowski reprezentuje KOD czy bardziej kreuje siebie? Niestety cierpi na tym całe stowarzyszenie, bo jak wynika z oświadczeń członków KOD w mediach społecznościowych, o fakturach nie mieli pojęcia i z tego faktu nie kryją oburzenia. Pan Kijowski od początku nie był właściwą osobą na tym stanowisku. W tej chwili nie widzę nikogo kto mógłby odbudować wizerunek medialny i społeczny KOD. Może się mylę, jednak nie sądzę by była to osoba na skalę oczekiwań opozycji – komentuje dla Wirtualnemedia.pl Bartosz Czupryk. Dodaje, że KOD będąc organizacją pozarządową – stowarzyszeniem powinien opierać się na pracy społecznej członków, szczególnie ze względu na tak medialny charakter aktywności. Jego zdaniem pozostawianie furtki umożliwiającej zarabianie pieniędzy na organizacji wieców, zaplecza itp. bardzo szybko zamieni się w maszynkę do zarabiania pieniędzy a nie realizacji celów statutowych dla krzewienia idei.

– W zarządzie powinny zasiadać osoby wiarygodne, o nienagannej opinii, gotowe do rezygnacji z wynagrodzenia podczas pracy na rzecz stowarzyszenia, dalekich od jakichkolwiek korzyści majątkowych z pełnionych funkcji na rzecz organizacji. Do realizacji zadań wymagających zatrudnienia powinny być zaangażowane osoby z zewnątrz, ewentualnie członkowie stowarzyszenia bezwzględnie spoza zarządu. Poziom wynagrodzenia jest sprawą wewnętrzną, niemniej jednak nie powinien być oderwany od realiów polskiego rynku – dodaje Bartosz Czupryk.