Prawicowa blogerka, Irena Szafrańska, napisała na Twitterze, że matką Mikołaja Wójcika, szefa działu politycznego w „Fakcie” (Ringier Axel Springer Polska), jest działaczka KOD-u. – To miało zasugerować, że w swojej pracy nie działam samodzielnie – mówi Wirtualnemedia.pl Mikołaj Wójcik. Zagroził Szafrańskiej procesem o ochronę dóbr osobistych, a wtedy ta na Twitterze zamieściła przeprosiny.
Irena Szafrańska znana jest z bezkompromisowego pisania na swoim blogu oraz na koncie na Twitterze. Dziennik „Fakt” zaatakowała już nie po raz pierwszy. W kwietniu 2016 roku sugerowała wicenaczelnemu tej gazety, Marcinowi Walterowi, że jest synem Mariusza Waltera i ma związek z tzw. „papierami z Panamy”. Takiego pokrewieństwa nie było, więc Marcin Walter zagroził, że do akcji wkroczą prawnicy.
Teraz popełniła podobny błąd. Napisała na Twitterze, że matką Mikołaja Wójcika jest Danuta Stołecka-Wójcik, doradca Bronisława Komorowskiego i działaczka KOD-u. – Żeby jasne było: nie ma niczego obraźliwego dla mnie w tym, że ktoś działa w KOD. Natomiast sugestia pani Szafrańskiej była taka, że nie ma co się dziwić niektórym tekstom nieprzychylnym rządowi, które ukazują się w „Fakcie”, skoro mam taką a nie inną rodzinę. Jako osoba publiczna, dziennikarz podpisujący się z imienia i nazwiska pod tekstami, nie mogłem pozwolić sobie na sugerowanie, że nie działam w swojej pracy autonomicznie – mówi dla Wirtualnemedia.pl Mikołaj Wójcik. I dodaje: – No i przede wszystkim to nie jest prawda. Między nami nie ma żadnego pokrewieństwa. Gdy tylko Wójcik zobaczył twitta, zagroził blogerce pozwem.
„Przekażcie tej kłamczuszce z Lublina, że to jest tak samo moja mama, jak Mariusz Walter z ITI jest tatą Marcina Waltera. Chyba czas na pozew” – napisał na swoim koncie. – Po tym wpisie skontaktowała się ze mną osoba, wysłana przez panią Szafrańską, która miała wybadać, czy rzeczywiście pozwę ją i czy są inne możliwości rozwiązania tej sytuacji – opowiada Mikołaj Wójcik.
Ostatecznie Wójcik podyktował treść przeprosin, jakie Irena Szafrańska miała zamieścić na swoim koncie twitterowym, żeby zamknąć sprawę polubownie. Ich osią jest przeproszenie za naruszenie dóbr osobistych dziennikarza. Blogerka zamieściła u siebie takie przeprosiny, ale zaopatrzyła je we wstęp, z którego wynika, że przeprasza mamę Mikołaja Wójcika, a nie jego samego.
– To są skandaliczne przeprosiny, bo tak, jakby wcale mnie nie przeprosiła. Postanowiłem jednak, że przypnę twitta ze skanem przeprosin na swoim koncie i w ten sposób zakończę już tę nieprzyjemną sprawę. Gdyby nie to, że Irenę Szafrańską obserwuje 15 tys. osób, pewnie bym odpuścił – kończy dla Wirtualnemedia.pl Mikołaj Wójcik.