Tomasz Sygut, redaktor naczelny programów informacyjnych i publicystycznych w Nowa TV, i Tomasz Sekielski, szef programu „Teraz ja”, poinformowali, że opisaną w czwartek prowokację wobec policjantów przeprowadziła ekipa stacji na czele z reporterką Iwoną Poredą. Podkreślają, że prowokacja się udała: funkcjonariusze chcieli pomóc dziennikarce, biorąc ją za urzędniczkę z MSWiA.
W czwartek Komenda Główna Policji w komunikacie prasowym opisała nieudaną prowokację dziennikarską ekipy jednej z ogólnopolskich stacji telewizyjnych. Według relacji dziennikarka dzwoniła na kilka posterunków, mówiąc, że jest urzędniczką w gabinecie jednego z wiceministrów MSWiA (ten resort nadzoruje policję) i prosząc o pomoc, ponieważ zepsuł się jej samochód.
KGP opisała, że po kilku takich telefonach policjanci postanowili sprawdzić, kim jest zgłaszająca. Funkcjonariusze z jednostki policji w Zambrowie po przyjechaniu na miejsce rzekomej awarii samochodu, zastali stojącą przy drodze kobietę. Wylegitymowali ją i okazało się, że telefonicznie podała nieprawdziwe dane, przy czym dalej chciała, żeby podwieźli ją radiowozem do hotelu bądź warsztatu. W tej sytuacji.
– W tym celu, po sprawdzeniu kobiety w policyjnym systemie, udali się wraz z nią nie radiowozem a pieszo w kierunku miejsca, gdzie miał być zaparkowany jej pojazd. Po kilkunastu metrach kobieta zatrzymała się i oświadczyła, że takiego pojazdu nie ma, a ona jest dziennikarką jednej z ogólnokrajowej TV, okazując legitymację prasową. Jak przyznała, cała sytuacja miała na celu sprawdzenie czy policyjne pojazdy służą urzędnikom za taksówki i są na każde zawołanie. Po tym jak zorientowała się, że interwencja nie pójdzie po jej myśli, przyznała, że cała sprawa jest prowokacją dziennikarską – napisano w komunikacie prasowym Komendy Głównej Policji.
Portal Wirtualnemedia.pl ustalił, że prowokację przeprowadziła dziennikarka Nowa TV. Tomasz Sygut, redaktor naczelny programów informacyjnych i publicystycznych w tej stacji, w piątek przed południem potwierdził to na swoim profilu facebookowym. Zaznaczył, że główną bohaterką prowokacji była dziennikarka programu Tomasza Sekielskiego „Teraz ja”. Dodał, że w oświadczeniu policji na ten temat „prawdziwa jest tylko nazwa miejscowości, gdzie prowokację przeprowadziliśmy”.
Jak dokładnie wyglądała ta sytuacja według dziennikarzy Nowa TV? – Reporterka Iwona Poreda zadzwoniła na trzy posterunki policji, na trzecim dyżurny przyjął informację, że pani z gabinetu politycznego wiceministra spraw wewnętrznych potrzebuje pomocy, bo jej się samochodzik zepsuł i wysłał radiowóz. Policjanci bardzo chcieli pomóc, dziennikarka w pewnym momencie przerwała tę prowokację – kiedy przyjechała już ekipa i zaczęto szukać kabli do akumulatora, powiedziała, kim jest. To nie oni ją legitymowali, sama podała swoją prawdziwą tożsamość – opisuje Tomasz Sekielski w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
– Mówienie o tym, że policja była już na czyimś tropie i wysłała radiowóz, żeby sprawdzić, kto to robi, jest absolutnie nie do obrony. Zresztą widzowie sami się o tym przekonają, kiedy obejrzą materiał, wszystko jest nagrane: i rozmowy z dyżurnymi, i akcja w Zambrowie – dodaje Sekielski.
Relacja z prowokacji zostanie pokazana w Nowa TV dzisiaj w programie informacyjnym „24 godziny” oraz w niedzielę w „Teraz ja”.
– Rozumiem, że policja się broni, bo okazało się, że blue taxi – a w zasadzie policyjna pomoc drogowa – wciąż działa. Rozumiem, że rzecznik policji próbuje odwracać kota ogonem i robi akcję wyprzedzającą, próbuje nas nawet trochę zastraszyć, mówiąc, że będzie proces sądowy. Czekamy spokojnie, nie martwimy się – zaznacza Tomasz Sekielski.
– To nie jest prowokacja wymierzona w szeregowych funkcjonariuszy policji, którzy każdego dnia starają się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki. To nie miał być sequel farsy ze Szczecina, w którym policjanci paradowali na koniach z doczepionymi skrzydłami – stwierdził na Facebooku Tomasz Sygut. – „Czemu miała służyć ta dziennikarska prowokacja?” – pyta na swojej stronie KGP. Ano właśnie temu, by funkcjonariusze policji nie musieli już więcej wycinać konfetti, paradować po ulicach w anielskich skrzydłach, podwozić hamburgerów czy kursować jako „blue taxi” (minęło właśnie 10 lat od wypadku, w którym zginęło dwoje funkcjonariuszy). Wreszcie – co udowodniliśmy – robić za pomoc drogową i spełniać zachcianki polityków (urzędników) – wyliczył.
Podobnie uzasadnia to Tomasz Sekielski. – Na miejscu policji zamiast stawiać zarzuty dziennikarce zająłbym się raczej dbaniem o powagę munduru, nie ubierał skrzydeł, nie wycinał konfetti i nie robił za pomoc drogową – mówi.
Monika Polewska, rzeczniczka prasowa ZPR Media (właściciela Nowa TV), poinformowała nas, że firma zapewni wsparcie prawne Iwonie Poredzie.
Nie jest to pierwsza prowokacja dziennikarska Nowa TV. W listopadzie ub.r. reporterzy programu „24 godziny”, udowodnili, że można bez weryfikacji wejść w miejsca, gdzie przebywa premier, marszałkowie Sejmu i Senatu. Dziennikarz stacji wszedł do warszawskiego kościoła, w którym odbywała się msza w ramach obchodów miesięcznicy smoleńskiej, mając w torbie atrapę ładunku wybuchowego. W środku stanął blisko ław zajmowanych przez najważniejszych polityków i nagrał zajście telefonem komórkowym. Materiał pokazano w pierwszym wydaniu „24 godzin”. Potem przez kilka dni sprawa była analizowana w programie.
Z kolei w połowie grudnia reporterzy „24 godzin” podając się w internecie za 13-latkę, przyczynili się do ujęcia pedofila, zaś pod koniec grudnia sprowokowali bójkę na przystanku z obcokrajowcem, żeby sprawdzić, czy Polacy są niewrażliwi na krzywdę uchodźców. Wszystkie te prowokacje przebiegły po myśli dziennikarzy.