Powołanie władz TVP i Polskiego Radia bez udziału KRRiT: „Nie jest dobrze, żeby Rada tak mocno wiązała się z mediami publicznymi”

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł, że powołanie władz TVP i Polskiego Radia bez udziału KRRiT jest częściowo niekonstytucyjne to pewna uzurpacja, ponieważ Konstytucja nie daje takich uprawnień KRRiT, ale nie można pomijać KRRiT w tym procesie – uważają przewodniczący Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański oraz przewodniczący KRRiT Witold Kołodziejski.

Jak pisaliśmy kilka dni temu, Trybunał Konstytucyjny orzekł, że tzw. mała nowelizacja ustawy medialnej, na mocy której na początku 2016 roku zmieniły się władze Telewizji Polskiej i Polskiego Radia, jest częściowo niezgodna z Konstytucją RP, z uwagi na wyłączenie z tego procesu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

Trybunał Konstytucyjny orzekł, że niezgodne z konstytucją są zapisy w nowelizacji, na mocy których wyłączono KRRiT z procesu powoływania zarządów i rad nadzorczych mediów publicznych. W połowie ub. r. weszła w życie ustawa powołująca Radę Mediów Narodowych, odpowiadająca za nadzór nad mediami publicznymi oraz wybór ich władz. Rada w październiku 2016 r. rozstrzygnęła konkurs na prezesa Telewizji Polskiej, który wygrał pełniący tę funkcję od stycznia 2016 r. Jacek Kurski. Niedawno Rada ogłosiła analogiczny konkurs na prezesa Polskiego Radia. Obecnie władze mediów publicznych podlegają właśnie Radzie Mediów Narodowych.

Jak powiedział Wirtualnemedia.pl Krzysztof Czabański, przewodniczący Rady Mediów Narodowych, wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który domaga się udziału KRRiT w powoływaniu władz mediów publicznych, to pewna uzurpacja, ponieważ Konstytucja nie daje żadnych tego rodzaju uprawnień KRRiT. –

Owszem, ona jest organem konstytucyjnym i ma stać na straży wolności słowa, interesu publicznego w mediach, ale nie ma stać na straży mediów publicznych – podkreśla Krzysztof Czabański. – Jest różnica między dbaniem o interes publiczny w mediach w ogóle a obsadzaniem władz mediów publicznych – zaznacza Czabański. – Konstytucja nie daje KRRiT specjalnych uprawnień wobec mediów publicznych, ale wobec całego rynku medialnego – podkreśla Czabański. To orzeczenie w opinii przewodniczącego RMN ma jeszcze jedno negatywne oblicze. – Jest próbą utrwalenia tego, że to urząd państwowy powoływany przez większość parlamentarną ma mieć zagwarantowane, że to on będzie obsadzał władze mediów publicznych, a przecież trwają prace nad tym, żeby ten system obsadzania zmienić i bardziej go uspołecznić. To orzeczenie cofa nas do epoki, do której nie chcielibyśmy wracać – podsumowuje Krzysztof Czabański.

W ocenie Witolda Kołodziejskiego, przewodniczącego KRRiT, wyrok Trybunału dotyczy ustawy, która już dzisiaj nie ma znaczenia, czyli tzw. małej ustawy medialnej. – Natomiast on się odnosi do pewnej zasady, i jest interpretacją artykułu 213 Konstytucji, który mówi o roli KRRiT w staniu na straży ładu medialnego i interesu społecznego – mówi Wirtualnemedia.pl Witold Kołodziejski. – Jest to jakieś wskazanie interpretacji Konstytucji, nie jestem od tego, żeby oceniać zasadność takiego uzasadnienia, ono jest wiążące. Myślę, że będzie również wiążące dla nowej ustawy medialnej, która powołała Radę Mediów Narodowych. Z tego co wiem RPO chce skierować skargę do Trybunału na tę nową, aktualną już ustawę – zaznacza Kołodziejski. – Wydaje mi się, że w konwencji tego wyroku KRRiT zostanie w jakiś sposób włączona w ten łańcuch decyzyjny przy wyborze władz, być może to będzie akceptacja na końcowym etapie tego procesu, ale nie wiem, jakie są w tej chwili koncepcje legislacyjne – dodaje Kołodziejski. Według Witolda Kołodziejskiego, KRRiT ma dbać o cały rynek medialny i nie jest dobrze, żeby tak mocno wiązała się z mediami publicznymi. – Ale tak jest i tak jest to zapisane w Konstytucji. Rzeczywiście KRRiT ma bardzo mocną konstytucyjną pozycję i to również zobowiązuje – mówi Kołodziejski.

– Uważam, że w tej czy innej formie nie można pomijać KRRiT, ale myślę, że nie ma też potrzeby cofać wszystko i wracać z koncepcją powoływania czy wskazywania przez KRRiT rad nadzorczych i bezpośredniego uczestnictwa w tym procesie – podsumowuje Witold Kołodziejski.