Sławomir Jastrzębowski: Grzeczny tabloid, to martwy tabloid

Sławomir Jastrzębowski

Ze Sławomirem Jastrzębowskim, redaktorem naczelnym „Super Expressu”, rozmawiamy m.in. o przyszłości prasy bulwarowej i kryzysie na polskim rynku medialnym.

Krzysztof Lisowski: Rozmawiamy z okazji jubileuszu 25 lat istnienia „Super Expressu”? Jak Pan podsumowałby te lata, jak „SE” odnajdywał się w poszczególnych dekadach? Sławomir Jastrzębowski, redaktor naczelny „Super Expressu”:

Mogę mówić o ostatnich dziewięciu latach, czyli o czasie, w którym pracuję i szefuję „Super Expressowi”. Kiedy przychodziłem do gazety nastroje nie były nadzwyczaj optymistyczne, ponieważ konkurencja, z której przychodziłem, czyli „Fakt” dała się „Super Expressowi” mocno we znaki. Moim zadaniem było wzmocnienie pozycji gazety i walka na konkurencyjnym rynku. Wiele osób odradzało mi pracę w „Super Expressie”, więc się zgodziłem, bo przecież to było wymarzone wyzwanie. Chciałem robić mocny, wyrazisty, kontrowersyjny, konserwatywny i opiniotwórczy tabloid. Od tak zwanych ekspertów i znawców słyszałem, że to oksymoron, i że mam źle w głowie, że to się nie może udać. Udało się. „Super Express” jest dziś opiniotwórczym tabloidem, z którym trzeba się liczyć.

Przez długi czas „SE” postrzegany był jednak jako prymitywne pismo brukowe epatujące drastycznymi zdjęciami, przemocą, golizną. Czy – Pana zdaniem – to się zmieniło na przestrzeni tych lat?

Chyba nie. Ten, kto postrzegał „Super Express” jako prymitywne pismo brukowe zapewne dalej je tak postrzega. Dla mnie decydujące jest to, jak je postrzegają czytelnicy, którzy codziennie głosują za prowadzoną przeze mnie gazetą kupując ją w kioskach oraz to, jak postrzegają je najważniejsi ludzie w tym państwie. A ci najważniejsi są zbyt mądrzy, żeby „Super Express” lekceważyć.

Jakie powinno być „wzorcowe” pismo bulwarowe? Są jakieś idealne przykłady z zagranicy?

Wzorcowy jest „Super Express”. Bulwar nie może być nudny. Ma być esencjonalny. Ma dostarczać niezbędnych informacji, pilnować polityków i dawać rozrywkę. Świat ma być opowiadany emocjami. W gazecie ma się znaleźć możliwie szeroka paleta emocji. Mają się znaleźć także poważne rozmowy z politykami, publicystami, artystami, naukowcami i ludźmi, którzy mają coś ciekawego do zakomunikowania. Tabloid nie może uciekać od ostrego komunikowania tez, od kontrowersyjnych treści i zdjęć. Grzeczny tabloid, to martwy tabloid.

Kilka lat temu podkreślał Pan – zresztą w czasie rozmowy z naszym portalem – że chce Pan sprawić, aby „SE” stał się magazynem opiniotwórczym. Zaangażował Pan wielu komentatorów politycznych, publicystów. Czy – z perspektywy czasu – udało się?

Oczywiście. Udało się w pełni. Przeprowadzamy wywiady z prezydentami, ministrami, premierami, z liderami wszystkich opcji politycznych i nie mamy zbyt wielkich kłopotów, żeby uzyskać ich opinie. „Super Express” jest opiniotwórczym tabloidem, dokładnie tak, jak to zapowiadałem.

Jak Pan ocenia Waszego bezpośredniego konkurenta – czyli „Fakt”? Z czego wynika to, że dziennik ten jest wciąż najchętniej kupowaną gazetą ogólnopolską w naszym kraju?

Odchodząc dziewięć lat temu z „Faktu”, gdzie byłem zastępcą redaktora naczelnego obiecałem sobie, że nie będę publicznie oceniał tej gazety, ani ludzi, którzy tam pracują, a których duża część jest moimi przyjaciółmi. Gratuluję im sukcesów, życzę powodzenia i robimy swoje.

Dane sprzedaży pokazują, że „SE” wyprzedził pod względem sprzedaży „Gazetę Wyborczą”. Z czego wynika spadek sprzedaży „Gazety Wyborczej”?

Przyczyn jest wiele. Podam jedną, najważniejszą: pycha kroczy przed upadkiem.

Na rynku prasowym gazety drukowane notują od dawna ciągłe spadki sprzedaży. Jak Pan sądzi – jaki finał będzie mieć ten trend? Czym skończy się ta tendencja spadkowa w perspektywie kilku następnych lat?

Jeden z moich ulubionych cytatów brzmi: „Prognozowanie jest trudne, bo dotyczy przyszłości”. Śmierć gazet ogłaszano wielokrotnie, a gazety ciągle przynoszą zyski. To nie znaczy, że nie obserwujemy zmian w zachowaniach czytelników. Dużo wygodniej jest wziąć do ręki smartfon, tablet, czy usiąść przy komputerze niż iść do kiosku po papierową gazetę. Problem w tym, że o ile przyzwyczailiśmy czytelników do zamiany: gazeta za pieniądze, to świat nie może przyzwyczaić internautów do takiej wymiany. Internauci chcą mieć wszystko za darmo. I tu powstaje poważny problem biznesowy, jak tylko z reklam utrzymywać media, które do tej pory miały zupełnie inny model zarabiania pieniędzy.

Od czasu do czasu słychać o procesach wytaczanych „SE” przez gwiazdy za naruszenie prywatności. Gdzie jest – Pana zdaniem – granica pomiędzy zachowaniem dobrego smaku a naruszeniem dóbr osobistych osób, o których piszecie? Czego Pan by nie pokazał na łamach „SE”?

To nie jest kwestia dotycząca wyłącznie „Super Expressu”, to nie jest kwestia dotycząca wyłącznie tabloidów, tylko kwestia wpisanego konfliktu wartości w media w ogóle. To konflikt prawa do informacji z prawem do prywatności. Jestem zwolennikiem amerykańskiej szkoły, która mówi, że czytelnicy nie powinni mieć mniejszej wiedzy od dziennikarzy, bo niby czemu? Zawsze publikując materiał zadajemy sobie pytanie o jego użyteczność. Jeżeli jesteśmy przekonani, że opinia publiczna powinna się z nim zapoznać, robimy to. Nie publikuję rzeczy, które niczemu nie służą, nie publikuję rzeczy niefunkcjonalnych.

Ostatnio pojawia się Pan na antenie kanału Nowa TV. W jaki sposób uruchomienie kanału telewizyjnego może – Pana zdaniem – wpłynąć na pozostałe media działające w ramach Grupy ZPR?

Bardzo się cieszę, że mogę pracować w dynamicznie rozwijającej się grupie medialnej. To na pewno daje nam wszystkim dużą pewność odpowiedniej i niezbędnej dla ważnych mediów siły. W Nowej jestem gościem prowadzącym wywiady, więc na to pytanie powinni odpowiedzieć raczej menedżerowie odpowiedzialni za ten projekt.

Zbigniew Benbenek zapowiada w związku z rozruchem kanału Nowa TV uruchomienie dużego portalu, w ramach którego zostaną wykorzystane zasoby Nowa TV, a przede wszystkim wszystkich mediów funkcjonujących w ramach Grupy ZPR. Jaką rolę odegra tutaj „SE” i jego portal?

Mam nadzieję, że kluczową.


O rozmówcy

Sławomir Jastrzębowski jest redaktorem naczelnym „Super Expressu” od 2007 roku. W 2014 roku został jednocześnie naczelnym całej Grupy funkcjonującej pod tą marką. Odpowiada nie tylko za gazetę drukowaną, ale także za serwis se.pl, wydania zagraniczne, aplikacje mobilne oraz liczne wydawnictwa tematyczne. Pełni nadzór merytoryczny nad funkcjonowaniem wszystkich produktów pod marką „Super Expressu”. Sławomir Jastrzębowski z wydawnictwem Murator związany jest od siedmiu lat. Wcześniej pracował jako zastępca naczelnego w „Fakcie”.