Dziennikarze krytykują Cezarego Gmyza, ale kierownictwo TAI jest z niego zadowolone

Cezary Gmyz podczas relacji z Berlina pokazał się na antenie TVP.Info z papierosem

Relacja prowadzona w TVP Info przez niemieckiego korespondenta Telewizji Polskiej Cezarego Gmyza po poniedziałkowym zamachu w Berlinie była krytykowana w mediach społecznościowych – m.in. za chaotyczność. Niepochlebnie wypowiadają się o niej też nasi rozmówcy. Ale kierownictwo Telewizyjnej Agencji Informacyjnej jest zadowolone.

W poniedziałek wieczorem po zamachu w Berlinie (skradziona ciężarówka na polskich numerach wjechała w stoisko na jarmarku świątecznym, zabijając kilkanaście osób) kanał TVP Info łączył się ze swoim korespondentem w Niemczech Cezarym Gmyzem. Antenowe wejście Gmyza krytycznie komentowano potem w mediach społecznościowych. Internauci zarzucali korespondentowi m.in., że jego przekaz był niejasny i chaotyczny.

Poprosiliśmy Cezarego Gmyza, żeby się odniósł do tych zarzutów, ale wczoraj nie odpowiedział na e-mail z pytaniami w sprawie swojej korespondencji. Nie odniósł się też do kwestii, czy podanie informacji, że w szoferce ciężarówki były zwłoki Polaka – zanim jeszcze zostało to potwierdzone – było odpowiedzialne wobec rodziny zmarłego. Korespondent TVP powiedział bowiem w TVP Info, że rozmawiał z rzecznikiem straży pożarnej, a ten „potwierdził, że w kabinie samochodu został znaleziony martwy mężczyzna, którego tożsamość jeszcze nie została ustalona. Jak powiedział (rzecznik – przyp. red.), był to pewnie współkierujący, tak że można przypuszczać, że w kabinie samochodu znaleziono zwłoki Polaka”.

– Powiedzieć na antenie, że to ciało Polaka, bez potwierdzenia tej informacji to skandal i kompletna nieodpowiedzialność ze strony dziennikarza – mówi Marcin Walter, zastępca redaktora naczelnego „Faktu”, a w przeszłości m.in. szef działu zagranicznego Radia Zet i zagraniczny reporter stacji. – Wyobrażam sobie, co przeżywała rodzina, słysząc coś takiego. Przecież ta informacja mogła się nie potwierdzić. Nie wolno podawać wiadomości na ryzyk-fizyk, a nuż się sprawdzą. Takie postępowanie oceniam jako nierzetelne – podkreśla Walter.

– W takich przypadkach decyduje sumienie dziennikarza. Będąc na miejscu, dziennikarz ma większą wiedzę o sytuacji niż widz śledzący wydarzenia z fotela – mówi z kolei Paweł Wroński z „Gazety Wyborczej”, który też oglądał korespondencję Cezarego Gmyza. W ocenie całej relacji dziennikarza TVP Wroński jest mniej wyrozumiały. – Inne stacje zrobiły to zdecydowanie lepiej: miały więcej informacji, rozmawiały z większą liczbą ludzi i w ogóle podeszły do tego bardziej profesjonalnie – stwierdza Paweł Wroński.

Źle poniedziałkową pracę Cezarego Gmyza ocenia też Marcin Walter. – Cała korespondencja ujawniła jego brak przygotowania do relacjonowania na żywo takich dramatycznych wydarzeń – mówi o Gmyzie zastępca naczelnego „Faktu”. – Poprzedni korespondent TVP z Niemiec, Marcin Antosiewicz, bardzo wysoko ustawił poprzeczkę: umiał utrzymać uwagę widza, animować antenę, miał luz i swobodę mówienia. Obecny korespondent nie sprostał wyzwaniu. Położył i temat, i całe pasmo. TVP dokonała bardzo złej zamiany – podsumowuje Walter (Gmyz zastąpił Antosiewicza we wrześniu br.).

Jednak kierownictwo Telewizyjnej Agencji Informacyjnej – jak nas zapewniło biuro prasowe TVP – „nie ma nic do zarzucenia korespondentowi w Niemczech ani nie ma zastrzeżeń wobec sposobu, w jaki były relacjonowane tragiczne wydarzenia w Berlinie”. Co więcej, telewizja pochwaliła się we wtorek, że „w wieczór zamachu terrorystycznego w Berlinie, TVP Info o godz. 22.13 śledziło ponad 1,28 mln widzów”.