PiS chce zmienić sposób pracy dziennikarzy w Sejmie

Początek ograniczania wolności czy koniec dziennikarstwa „tabunowego"?

Jarosław Kurski

Parlament nie jest własnością polityków, regulacje są potrzebne, ale te wprowadzone przez Kancelarię Sejmu są zbyt ostre – dla Wirtualnemedia.pl pomysł PiS na ograniczenia dla dziennikarzy w Sejmie komentują Jarosław Kurski, Bogusław Chrabota, Krzysztof Jedlak, Sławomir Jastrzębowski, Paweł Lisicki, Tomasz Terlikowski, Jacek Karnowski oraz Krzysztof Skowroński.

W piątek 16 grudnia ponad 30 redakcji przystąpiło do protestu przeciwko wprowadzanym przez Kancelarię Sejmu ograniczeniom w pracy dziennikarzy. Przypomnijmy, że marszałek Sejmu Marek Kuchciński chce zmniejszyć liczbę dziennikarzy, którzy będą mieli dostęp do głównego sejmowego holu, do dwóch na jedną redakcję. Stałymi korespondentami mogą być tylko reporterzy z udokumentowaną pracą w Sejmie. Pozostali dziennikarze zostaną przeniesieni do budynku F, czyli poza hol główny, gdzie ma powstać Centrum Medialne. Obowiązywać ma także zakaz nagrywania polityków poza wyznaczonym miejscem. Ponadto wyznaczeni przez redakcje reporterzy będą pracować na zmiany, a na jednej zmianie ma przebywać tylko jeden przedstawiciel danej redakcji.

Kolejne ograniczenia pracy dziennikarzy na terenie Sejmu i Senatu spotkały się ze sprzeciwem środowiska dziennikarskiego. W piątek wiele redakcji w całej Polsce przyłączyło się do protestu, nazwanego „Dniem bez polityków”.

W piątek rano marszałek Sejmu wykluczył z obrad Sejmu posła PO Michała Szczerbę, po tym jak ten na mównicy pokazał kartkę z napisem „#WolneMedia w Sejmie” jako wyraz wsparcia dla protestu mediów przeciw nowym zasadom ograniczającym możliwości ich pracy w parlamencie. Po wykluczeniu Szczerby posłowie partii opozycyjnych zablokowali mównicę i miejsce marszałka, a ten po kilku godzinach zwołał posiedzenie w Sali Kolumnowej, gdzie z udziałem tylko kilku posłów z opozycji przegłosowano zaplanowane ustawy m.in. budżetową.

Po zakończeniu posiedzenia w Sali Kolumnowej, Straż Marszałkowska wyprosiła dziennikarzy z budynku Sejmu. W środku została grupa posłów opozycji, którzy protestują przeciw przebiegowi piątkowego posiedzenia Izby, przede wszystkim decyzjom Marka Kuchcińskiego. W konsekwencji zakazu wstępu dziennikarzy do budynku, politycy sami muszą informować o swoich działaniach np. poprzez social media.

Marszałek Senatu Stanisław Karczewski w sobotę wieczorem zaprosił 24 redakcje, aby dyskutować o zasadach pracy dziennikarzy w parlamencie. Karczewski zapewnił, że obecnie cały czas obowiązują dotychczasowe zasady pracy mediów w parlamencie, natomiast w środę przekazano dziennikarzom jedynie biuletyn informujący o proponowanych zmianach, które na razie nie wejdą w życie. Zakaz wstępu na teren Sejmu dla dziennikarzy będzie obowiązywał do wtorku do godz. 10, kiedy zacznie się posiedzenie Senatu. Marszałek Karczewski powiedział dziennikarzom, że będzie rozmawiał z marszałkiem Kuchcińskim, żeby wcześniej pozwolono im wejść do Sejmu. Dziennikarze i marszałek Senatu umówili się na kolejne spotkanie w poniedziałek po południu. Mają na nim przedstawić konkretne propozycje zmian w zasadach pracy mediów w parlamencie.

Zapytaliśmy redaktorów naczelnych czołowych polskich mediów, co sądzą o planowanych zmianach dotyczących pracy dziennikarzy w Sejmie.

Jak tłumaczy Jarosław Kurski, zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, której redakcja brała udział w piątkowym bojkocie polityków w mediach, swoboda poruszania się dziennikarzy po Sejmie była symbolem zwycięstwa demokratycznej rewolucji 1989 r.

– Od tamtego czasu swoboda ta przez 27 lat respektowana była przez wszystkie Kancelarie Sejmu. Dziś rządzący dla własnej wygody zrywają z tą wolnościową tradycją – komentuje dla Wirtualnemedia.pl Kurski. – W ten sposób władza będzie unikać niezależnych i dociekliwych mediów i niewygodnych pytań. Pełny dostęp do informacji zyskają natomiast dworskie narodowe media. To początek ograniczania wolności dostępu do informacji i tym samym naruszenie podstawowych – obok wolności zgromadzeń – praw obywatelskich. Środowisko dziennikarskie nie powinno pozostać wobec tego obojętne – argumentuje Jarosław Kurski.

W rozmowie z Wirtualnemedia.pl Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” tłumaczy, że parlament nie jest własnością polityków tylko miejscem, gdzie pracują reprezentanci narodu. – Wprowadzanie jakichkolwiek ograniczeń jest skandaliczne i szkodliwe dla tych, którzy taką decyzję podejmują – podkreśla Bogusław Chrabota.

Do piątkowego bojkotu polityków w mediach przyłączyła się również redakcja „Dziennika Gazety Prawnej”. – Instytucje publiczne powinny być w jak największym stopniu otwarte na media, ponieważ to jest w ich interesie i w interesie normalnych społecznych relacji – mówi Wirtualnemedia.pl Krzysztof Jedlak, redaktor naczelny „DGP”. – To służy przejrzystości życia społecznego i dlatego uważamy, że wprowadzane zmiany nie są szczęśliwe. Niekorzystne jest wyznaczanie kryteriów, według których limitowany jest dostęp do parlamentarzystów. Parlament jest znakomitym przykładem instytucji, o których wspomniałem, które powinny czynić wszystko, żeby działać świetle jupiterów, żeby ich działalność była w pełni przejrzysta – tłumaczy Wirtualnemedia.pl Krzysztof Jedlak. – Nie usłyszałem argumentów, które wskazywałyby na konieczność zmiany dotychczasowych regulacji. Gdyby takie argumenty padły, byłyby związane z bezpieczeństwem, trybem pracy, można by to rozważyć – zaznacza Jedlak.

Sławomir Jastrzębowski, redaktor naczelny „Super Expressu”, krótko skomentował pomysł marszałka Kuchcińskiego w sprawie nowych regulacji pracy dziennikarzy w Sejmie: – To słowa Henry’ego Kissingera: „Polityk, który idzie na wojnę z mediami, ma prawo napisać na swojej wizytówce jedno słowo: idiota” – mówi Wirtualnemedia.pl Jastrzębowski.

Jednak nie wszystkie redakcje przyłączyły się do piątkowego protestu wobec zmian, jakie w tryb pracy dziennikarzy w parlamencie chce wprowadzić Kancelaria Sejmu. Jedną z nich był m.in. tygodnik „Do Rzeczy”. Jak tłumaczył Wirtualnemedia.pl Paweł Lisicki, redaktor naczelny „Do Rzeczy”, media, które ogłaszają się, że nie będą relacjonowały działań polityków, są mało rozsądne.

– Wyobraźmy sobie fakt, że w tym dniu, kiedy media nie informują opinii publicznej o działaniach polityków, oni uchwalają jakąś ważną ustawę – argumentuje Lisicki. – Dziennikarze mają swoje środki – komentarze, wypowiedzi, artykuły, to jest forma nacisku na polityków moim zdaniem najlepsza – mówi Wirtualnemedia.pl Lisicki. Same regulacje redaktor naczelny „Do Rzeczy” uważa za zły pomysł. Jak podkreśla Lisicki, zawsze można rozmawiać o regulacjach, ale trzeba dyskutować w cywilizowany sposób. – Marszałek powinien zaprosić przedstawicieli środowiska dziennikarskiego, z jednej strony SDP, z drugiej Towarzystwa Dziennikarskiego, redaktorów naczelnych kilku najważniejszych tytułów i wtedy można by o zmianach rozmawiać. W takiej formule, w jakiej to zostało zrobione, czyli bez konsultacji marszałek Sejmu sam wprowadza takie decyzje, uważam za bardzo złe posunięcie – zaznacza Lisicki.

Tomasz Terlikowski, redaktor naczelny Telewizji Republika, który także nie przyłączył się do bojkotu polityków w mediach, uważa, że obie strony dyskusji w tej kwestii przesadzają. – Niewątpliwie potrzebne są regulacje, które by wprowadziły pewną normalność, standardy pracy dziennikarzy w parlamencie. Natomiast te regulacje, które zaproponowała Kancelaria Sejmu, są zbyt ostre i rzeczywiście ograniczają możliwość pracy dziennikarzy – mówi Wirtualnemedia.pl Terlikowski.

– Natomiast nie uważam, że mamy do czynienia z cenzurą. Co najwyżej z przesadnymi chronieniem prywatności posłów i przestrzeni ich pracy – podkreśla Terlikowski. – O ile podpisałem się pod listem, w którym apelowaliśmy o odstąpienie od tak ostrych regulacji, o tyle uważam, że nie mamy do czynienia z cenzurą, dlatego nie włączyłem się w piątkowe protesty – tłumaczy Wirtualnemedia.pl Terlikowski. – To, że przez jeden dzień media nie będą pokazywać polityków, niczego nie zmieni. Myślę, że posłowie sami szybko się wycofają z tych pomysłów, kiedy zorientują się, że obraz, który transmitować będzie telewizja sejmowa, uzupełniony będzie obrazem z komórek posłów różnych ugrupowań i to oni staną się głównymi źródłami informacji. A to będzie dużo bardziej niebezpieczne dla powagi Sejmu niż sytuacja obecna – podkreśla w rozmowie z Wirtualnemedia.pl redaktor naczelny Telewizji Republika.

Jacek Karnowski, redaktor naczelny „W Sieci”, brak wsparcia piątkowego bojkotu tłumaczy następująco: – Redakcje „W Sieci” i wPolityce.pl nie biorą udział w tzw. proteście dziennikarskim, ponieważ z zasady nie bierzemy udziału w tego typu gromadnych akcjach. Ustaliliśmy, że każdy z przedstawicieli redakcji wypowiada się w swoim imieniu – mówi Wirtualnemedia.pl Jacek Karnowski. Jednocześnie zaznacza, że ogłoszone zmiany dotyczące pracy dziennikarzy w Sejmie są zbyt drastyczne. – Faktycznie oznaczają wypchnięcie z Sejmu ogromnej większości dziennikarzy politycznych, zwłaszcza piszących, pojawiających się w Sejmie od czasu do czasu, np. w celu przeprowadzenia wywiadu czy zdobycia informacji – podkreśla Karnowski. – Myślę, że za obecnością dziennikarzy będą tęsknili sami politycy, dla których ludzie mediów są źródłem informacji, ocen, wymiany opinii. Za słuszne uważam natomiast dążenie do ograniczenia dziennikarstwa „tabunowego”, które polegało na gonitwie dużej grupy ekip reporterskich za politykami – zaznacza Jacek Karnowski.

– Wiele dobrego z tego nie wynikało, poza podkręcaniem atmosfery, często w sytuacjach wątpliwych. W epoce rozwoju technologii nie można się też dziwić dążeniom do ograniczenia prawa do rejestrowania dźwięku i obrazu wszędzie i o każdym czasie. Sejm nie może być jakimś „reality show”, w którym rejestruje się aktywność uczestników niemal bez przerwy i w każdym miejscu – mówi Wirtualnemedia.pl Karnowski. Jego zdaniem zmiany – jeśli wejdą w życie – przyniosą ciekawą i zupełnie nową sytuację. – Z pewnością najbardziej ucierpią wielkie media, które stać było na stałą, rozbudowaną obecność w Sejmie, oraz tabloidy, które eksponowały – by tak to ująć – „fizjologiczną” stronę parlamentu – zauważa Karnowski. – To właśnie ta sfera relacjonowania – a nie informacja o pracach polityków – zostanie najbardziej okrojona. Być może relacje medialne będą nieco spokojniejsze, ponieważ będzie mniej hałaśliwego „towaru”. Ale moim zdaniem władze parlamentu w końcu zrozumieją, że posunęły się za daleko – także z tego względu, że bardzo szybko parlament stanie się miejscem bardzo nudnym i tracącym na znaczeniu na korzyść central partyjnych – konstatuje Karnowski.

Z kolei Krzysztof Skowroński, przewodniczący SDP, popiera zarówno formę protestu dziennikarzy, jak i jego przesłanie. – Dobrze, że dziennikarze w jakiejś sprawie się zintegrowali – mówi Wirtualnemdia.pl Skowroński. – Powiedzieli: chcemy wykonywać nasz zawód i chcemy, żeby nam tego nie utrudniano. Taka forma protestu, jak niezapraszanie polityków do studia, jest jak najbardziej dopuszczalna, a być może będzie służyła zdrowiu psychicznemu wszystkich odbiorców, bo polityków w mediach jest zbyt dużo – podkreśla Skowroński.

SDP na swojej stronie internetowej jeszcze raz opublikowało apel do Władz Sejmu i Senatu przeciwko wprowadzeniu nowych regulacji. – Uważamy, że obecność dziennikarzy w Sejmie jest czymś bardzo ważnym i nie można utrudniać im pracy – tłumaczy Wirtualnemedia.pl Krzysztof Skowroński.