Praktycznie do 1988 roku Henryk Sławik pozostawał w Polsce a nawet na rodzinnym Śląsku postacią nieznaną. Wprawdzie w roku 1946 został patronem ulicy (dzisiejszej Zabrskiej), ale tylko przez kilka dni, ponieważ władza ludowa szybko się zorientowała, że to nie jest bohater na ten czas (jej czas). Bo jak można tak honorować delegata rządu Sikorskiego, posła do sanacyjnego” Sejmu Śląskiego itd.? W dodatku Ślązaka, czyli “element niepewny”. Jednak w roku 1968 jeszcze raz Sławik został wspomniany w “Głosie Pracy” w kontekście wydarzeń marcowych (Polacy ratowali Żydów, którzy okazali się niewdzięczni). W tekście pominięto zasadnicze szczegóły dotyczące bohatera, bo tkwił w nich diabeł, a nawet znacznie gorzej – Kościół katolicki. Sławik bowiem ratował od zagłady Żydów przy pomocy duchownych wystawiających im na polskie nazwiska metryki chrztu. Jego biografia też nie bardzo pasowała do akceptowanych wtedy wzorców, ponieważ był socjalistą dość antykomunistycznym. W swojej gazecie pisał o ZSRR – mówiąc eufemistycznie – mało entuzjastycznie. Powtórnie więc skazany został na przemilczenie. I musiało minąć kolejnych 20 lat, żeby zaczął powracać do społecznej pamięci. Dopiero wtedy pojawiły się pierwsze publikacje prasowe, następnie książki, podjęto także badania naukowe.
Czytaj całość...