Sejmik Śląski zdecydował, że rok 2014 będzie w naszym województwie Rokiem Henryka Sławik
Praktycznie do 1988 roku Henryk Sławik pozostawał w Polsce a nawet na rodzinnym Śląsku postacią nieznaną. Wprawdzie w roku 1946 został patronem ulicy (dzisiejszej Zabrskiej), ale tylko przez kilka dni, ponieważ władza ludowa szybko się zorientowała, że to nie jest bohater na ten czas (jej czas). Bo jak można tak honorować delegata rządu Sikorskiego, posła do sanacyjnego” Sejmu Śląskiego itd.? W dodatku Ślązaka, czyli “element niepewny”. Jednak w roku 1968 jeszcze raz Sławik został wspomniany w “Głosie Pracy” w kontekście wydarzeń marcowych (Polacy ratowali Żydów, którzy okazali się niewdzięczni). W tekście pominięto zasadnicze szczegóły dotyczące bohatera, bo tkwił w nich diabeł, a nawet znacznie gorzej – Kościół katolicki. Sławik bowiem ratował od zagłady Żydów przy pomocy duchownych wystawiających im na polskie nazwiska metryki chrztu. Jego biografia też nie bardzo pasowała do akceptowanych wtedy wzorców, ponieważ był socjalistą dość antykomunistycznym. W swojej gazecie pisał o ZSRR – mówiąc eufemistycznie – mało entuzjastycznie. Powtórnie więc skazany został na przemilczenie. I musiało minąć kolejnych 20 lat, żeby zaczął powracać do społecznej pamięci. Dopiero wtedy pojawiły się pierwsze publikacje prasowe, następnie książki, podjęto także badania naukowe.
O życiu i działalności Sławika napisano już wiele, również w naszym miesięczniku ukazało się kilka tekstów, mimo to – przeprowadziłem taką prywatną sondę – wciąż pozostaje szerzej mało znany. Przypomnę więc bardzo skrótowo niektóre fakty z jego życiorysu. Urodził się w Szerokiej w rodzinie ubogiej. Skończył czteroklasową szkołę ludową, oczywiście niemiecką (w późniejszym czasie znajomość tego języka bardzo mu się przydała). Po I wojnie światowej i powrocie z rosyjskiej niewoli był powstańcem śląskim. W Polsce angażował się w działalność społeczną, oświatową, polityczną i dziennikarską. Zamieszkał w Katowicach przy ul. Św. Jana (kamienicę spalili radzieccy wyzwoliciele miasta). Został redaktorem naczelnym “Gazety Robotniczej” – organu PPS. Był dziennikarzem wojującym, polemizował zarówno z korfantowską „Polonią” jak i z prasą sanacyjną (zwłaszcza po przewrocie majowym). Interesowała go głównie tematyka społeczna (w “Czarnym ogrodzie” Małgorzaty Szejnert jest informacja o tym, jak bez urzędowych zezwoleń zjechał do kopalni, aby zrobić reportaż o strajkujących górnikach). Najważniejszy jest jednak czas II wojny światowej. Sławik, wpisany przez Niemców na listę do aresztowania, uciekł na Węgry. Tam spotkał Jozsefa Antalla, delegowanego przez rząd Królestwa Węgier do opieki nad polskimi uchodźcami, który zaproponował mu współpracę, dzięki czemu mnóstwo Polaków udało się uratować a nawet przerzucić do polskich sił zbrojnych na Zachodzie. W tym też czasie zaczęła się ich wielka akcja ratowania Żydów uciekających z Polski. Było wśród nich wiele dzieci (wiadomo ze świadectw, że niektóre z nich wyrzuciły z pociągów matki wiezione do obozów koncentracyjnych). A one przetrwały wojnę dzięki stworzonemu przez Antalla i Sławika sierocińcowi niby dla dzieci polskich oficerów. Pomagali księża wystawiający świadectwa chrztu. Ocalały tysiące. Zdradzony Sławik, mimo tortur, nie wydał Antalla. Został stracony w Mauthausen w 1944 roku.
Od osób dobrze poinformowanych wiem, że nasz bohater wrócił do Katowic przez Węgry, tam go odkryto wcześniej i doceniono. Być może dlatego, iż Jozsef Antall, syn Jozsefa – przyjaciela Sławika, został premierem Węgier po 1989 roku. Mniej więcej w tym samym czasie poszukiwanie rodziny swojego wybawcy zaczyna Henryk Zvi Zimmermann z Izraela. Odnajduje ją (matka przeżyła obóz a córkę odnalazł i wyekspediował do Katowic Antall. Niedługo potem, w 1990 roku instytut Yad Yashem nadał pośmiertnie Sławikowi medal “Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”.
Powrót naszego bohatera na Śląsk następuje jednak tak naprawdę dopiero w 2004 roku. Wtedy to Rada Miasta Jastrzębia podejmuje uchwałę o nadaniu imienia Henryka Sławika Gimnazjum nr 3, a na katowickim cmentarzu przy ul. Sienkiewicza zostaje wmurowana tablica pamiątkowa. W roku 2008 Jastrzębie ma już ulicę imienia bohaterskiego Ślązaka, a w Katowicach powstaje stowarzyszenie HENRYK SŁAWIK – ŻYCIE I DZIEŁO. Ukazują się kolejne publikacje, odbywają wykłady i naukowe seminaria. W lutym roku 2010 w czasie organizowanego przez Urząd Miasta i Stowarzyszenie “Dnia Węgierskiego w Katowicach” prezydent RP Lech Kaczyński dekoruje pośmiertnie Henryka Sławika Orderem Orła Białego, a Jozsefa Antalla Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. W uroczystości uczestniczy prezydent Węgier Laszlo Solyom. O to odznaczenie apelowało do prezydenta Stowarzyszenie, a inicjatywę poparł metropolita katowicki abp Damian Zimoń. Kolejne uroczystości odbywają się od tej pory w Katowicach i na Węgrzech. Zaś w Warszawie, parku wilanowskim, posadzono trzy lipy ku czci Sławika, Antalla i Wallenberga, którzy w czasie II wojny światowej nieśli ratunek Żydom na terytorium Królestwa Węgier. W uroczystości udział wzięli ambasadorowie Szwecji, Węgier i Izraela oraz wiceprezydent Katowic. W rok później prezydenci Bronisław Komorowski i Janos na terenie obozu Mauthausen odsłonili tablicę upamiętniającą zamordowanego tam Sławika i innych członków Komitetu Obywatelskiego. W akcie tym uczestniczyła delegacja Miasta Katowice oraz wnuk bohatera Zbigniew Kutermak.
Wiceprezydent Miasta Katowice Michał Luty od którego uzyskałem wiele z wykorzystanych w tym tekście informacji, mówi mi również, że Henryk Sławik i Jozsef Antall będą mieli w Katowicach swój pomnik. Ma stanąć przed budowanym centrum kongresowym. To bardzo dobrze. Dla Katowic, ale też sprawiedliwości dziejowej. Bo prześladuje mnie myśl, jak bardzo nie potrafimy “sprzedać” światu naszej historii. Albo nie chcemy, bo decydują jakieś partykularne względy polityczne. Schindler, który uratował mniej Żydów niż Sławik został przez film Spielberga wypromowany wszędzie. Wallenbergowi z dyplomatycznym paszportem na pewno było łatwiej niż uchodźcy ze Śląska. Niestety w wielu wydanych u nas publikacjach już w tytule ogłaszano: “polski Wallenberg”, “śląski Wallenberg”, a przecież była szansa, żeby ktoś – napisał “Wallenberg – szwedzki Sławik”.