Dziennikarz powinien panować nad emocjami, ale to nie znaczy, że ma ich nie okazywać. Zachowanie Moniki Olejnik nie jest u niej normą, więc nie ma potrzeby aby ją potępiać – emocjonalne zakończenie audycji przez dziennikarkę oceniają dla Wirtualnemedia.pl Agnieszka Gozdyra, Bogusław Chrabota i Roman Czejarek.
Gościem czwartkowej audycji “Gość Radia ZET” był Zbigniew Ziobro, przewodniczący Solidarnej Polski. Monika Olejnik rozmawiała z politykiem o kontrowersjach wokół wyborów samorządowych oraz wystosowanej przez część posłów propozycji ich powtórzenia.
Olejnik i Ziobro spierali się m.in. o stanowisko prezydenta Bronisława Komorowskiego, który apele o powtórzenie wyborów nazwał “odmętami szaleństwa”. Według lidera Solidarnej Polski to stwierdzenie jest obraźliwe dla wielu wyborców, a prezydent “odleciał, od rzeczywistości, stracił kontakt”. – To panowie odlecieli, bo wygraliście wybory i mówicie, że są nieważne, to ja już nie wiem – ripostowała dziennikarka.
- Prezydent obraża, powinien trochę zimnej wody się napić i poprosić na rozmowy, bo on jest od tego by rozmawiać z ludźmi i strzec porządku konstytucyjnego, a nie obrażać tych, którzy mają słuszne powody do tych emocji – powiedział Ziobro. – Wie pan, ja panu proponuję żeby pan się napił zimnej wody i kończymy dzisiaj rozmowę – stwierdziła Monika Olejnik.
Zdenerwowana dziennikarka zakończyła wywiad wcześniej i odkładając słuchawki odeszła od stołu, przy którym siedział Ziobro. Rozmowa z nim trwała niecałe 9 minut, podczas gdy wywiady w “Gościu Radia ZET” zazwyczaj trwają ok. 20 minut.
Agnieszka Gozdyra, dziennikarka i publicystka Polsat News, twierdzi, że sama nie przerwałaby rozmowy słysząc, jak Zbigniew Ziobro krytykuje prezydenta Komorowskiego. – Być może weszłabym w polemikę, ale – gdyby to był mój program – rozmowa na pewno trwałaby dalej – deklaruje dziennikarka.
- Dziennikarz, który jest publicystą, ma nie tylko prawo do własnej opinii, ale ma obowiązek mieć taką opinię. Publicystyka to subiektywny gatunek wypowiedzi, a publicyści nie pełnią roli podstawek pod mikrofon – o czym czasem w Polsce zapominamy. Zadaniem publicystów jest oddawanie pola wszystkim stronom sporu, ale już nie wyłącznie zadawanie kolejnych pytań i bezrefleksyjne przechodzenie do porządku dziennego nad każdą myślą, jaką wypowiadają ich rozmówcy. Oczywiście dziennikarz powinien panować nad emocjami, ale to nie znaczy, że ma ich w ogóle nie okazywać - ocenia Agnieszka Gozdyra.
Gozdyra odnosi sytuację ze studia Radia ZET do programu “Tak Czy Nie”, który prowadzi na antenie Polsat News i twierdzi, że emocji nie da się uniknąć. Jej zdaniem, prowadzący wywiad dziennikarz ma prawo reagować ze swoim najlepszym wyczuciem, a jeśli jego zdaniem wymaga tego sytuacja – przerwać rozmowę.
- Sama kilka razy stałam przed takim dylematem. Nigdy jeszcze tego nie zrobiłam, ale jestem gotowa przerwać rozmowę i dać wszystkim chwilę na ochłonięcie albo wręcz zakończyć wywiad w tym punkcie – jeśli rozmówca przekroczy jakieś normy - dodaje dziennikarka.
Redaktor naczelny “Rzeczpospolitej” Bogusław Chrabota przyznaje, że zdarzało mu się nie wytrzymywać emocjonalnie w jego pracy dziennikarskiej, choć – jak podkreśla – stara się chować emocje i koncentrować się na pytaniach.
- Dziennikarz jest jak każdy poddany pewnej grze emocji. Może nie wytrzymać, pęknąć, oburzyć się. Nie może to rzecz jasna być standardem. Jeśli miałoby nim być, trzeba by myśleć o zmianie zawodu. Znam, jak wszyscy dziennikarstwo Moniki Olejnik. Wiem, że takie zachowanie nie jest u niej normą, dlatego nie mam ani ochoty, ani nie widzę potrzeby by ją potępiać - tłumaczy Bogusław Chrabota.
Chrabota, podobnie jak Agnieszka Gozdyra, uważa, że dziennikarz ma prawo do bezpośredniego okazywania swojego stanowiska w temacie, o którym dyskutuje z rozmówcą. - Zwłaszcza w wywiadzie i w “granicach przyzwoitości”. Dziennikarz idealnie przejrzysty niesie z sobą poważne ryzyko “wciskania kitu”. Trzeba być krytycznym wobec tego co mówi zaproszony. To wręcz obowiązek, bo dziennikarz ma przedstawić prawdę o rozmówcy, a nie “transmitować” jego poglądy – dodaje naczelny “Rzeczpospolitej”.
Z kolei Roman Czejarek z Polskiego Radia, prowadzący w przeszłości rozmowy z politykami w “Sygnałach Dnia” w radiowej Jedynce, dziwi się Monice Olejnik, ponieważ – jego zdaniem – rozmowę powinno się doprowadzić do końca. Nie ocenia jednak jej zachowania.
- Andrzej Turski uczył mnie, że należy tak prowadzić rozmowę, aby to słuchacz poznał się na rozmówcy i dostrzegł, że ten na niczym się nie zna. Zdarzało mi się wiele razy podczas rozmów z politykami być na skraju wytrzymania, ale nigdy nie odważyłem się na coś takiego, co zrobiła Monika. Trochę jej zazdroszczę. Wiele razy wychodziliśmy ze studia “Sygnałów Dnia” i mówiliśmy do siebie: ten polityk oszukuje słuchaczy. Jednak żaden z kolegów się na taki krok nie zdobył - konkluduje Roman Czejarek.