Po długiej i ciężkiej chorobie, w nocy z piątku na sobotę, zmarła redaktor Teresa Madej, znakomita publicystka pisząca do kilku znanych tytułów prasowych (m.in. dla bielskiej “Gazety Prowincjonalnej”), laureatka wielu nagród dziennikarskich, ceniona przez czytelników za profesjonalizm i ostre pióro. Przez ostatnie dwadzieścia lat pełniła funkcje zastępcy redaktora naczelnego “Kroniki Beskidzkiej” oraz szefa bielskiego Wydawnictwa “Prasa Beskidzka”.
W środę na bielskim cmentarzu przy ul. Krasickiego spoczęła Teresa Madej. W ostatniej drodze towarzyszyli Jej rodzina, przyjaciele i współpracownicy. Uroczystości pogrzebowe odbyły się w kaplicy Cmentarza Komunalnego w Kamienicy. Mistrz ceremonii Bolesław Lewandowski wspominał Teresę Madej, m.in. Jej pracę zawodową dla “Kroniki Beskidzkiej” i “Prasy Beskidzkiej”, w których pełniła odpowiednio funkcje wicenaczelnej i szefowej wydawnictwa, podkreślając twardy charakter, profesjonalizm, cięte pióro, pracowitość i zaangażowanie w pomoc zwykłym ludziom. – Jej ostatnim dzieckiem był portal beskidzka24, z którego była bardzo dumna – zaznaczył.
Z Kamienicy kondukt pogrzebowy udał się na cmentarz przy ul. Krasickiego (Leszczyny), gdzie Teresa Madej została pochowana w grobowcu swoich rodziców.
__________________________________
Dziennikarka
Dziś był pogrzeb Teresy Madej. Spotkaliśmy się w swoim zawodowym życiu w bardzo ważnym momencie. W 1989 roku budowałem pierwszą legalną i wolną gazetę na Podbeskidziu, tygodnik “Gazeta Prowincjonalna”. To właśnie tam przez dwa lata miałem okazję bliżej poznać Teresę.
Dla mnie “Prowincjonalna” to jedno z ważniejszych doświadczeń zawodowych. Poznałem tam wielu wspaniałych ludzi. Wiem – z rozmów po latach – że dla Teresy to też był istotny okres, zawodowo i towarzysko.Wiele nawiązanych wówczas znajomości przetrwało próbę czasu i zmiennych okoliczności.
Zabrzmi to niesłychanie banalnie, ale coraz mniej już takich dziennikarzy jak Teresa. Ona była trochę z innej epoki. Teraz od dziennikarzy wymaga się szybkości, sensacji i klikalności – to są kryteria oceny w zawodzie. No i jeszcze najlepiej, jak wraz z tekstem przyniesie płatną reklamę. Strasznie spsiał ten zawód. Teresa była ze starej szkoły. Jej teksty powstawały długo, były drobiazgowo weryfikowane, tytuł był zwykle adekwatny do treści. Ale to nie warsztat czynił najważniejszą różnicę, lecz cel pisania. Teresa pisała nie dla podniesienia nakładu, lecz dla udokumentowania prawdy. Celem było odkrycie przed czytelnikami i pokazanie rzeczywistości takiej, jaka jest. Nie kreowanie rzeczywistości według gustów publiczności i oczekiwań politycznych czy biznesowych sponsorów, lecz dotarcie do prawdy. Że wielkie słowa? Może, ale w końcu w dziennikarstwie o to chodzi. A raczej chodziło.
Teresa posiadała jeszcze jedną cechę bardzo cenną u dziennikarza. Nie lubiła władzy. Nie ufała jej. Nie ulegała jej urokowi, nawet jeżeli akurat przy władzy byli jej znajomi czy wręcz przyjaciele. Czasem przybierało to formę irytującej podejrzliwości, ale na tle dominującego w lokalnych mediach bezpiecznego – wręcz dworskiego – stylu, jej dziennikarstwo było jak znak drogowy, przypominający poruszającym się po tej drodze o regułach zawodu.
Teresa życzyła sobie świeckiego pogrzebu. Ale też nigdy nie przeszkadzało jej to, że wśród znajomych miała ludzi religijnych, którzy wierzyli że śmierć jednak nie kończy wszystkiego.
Myślę, że nie będzie miała nam za złe, że – jako jej przyjaciele z “Gazety Prowincjonalnej” – zamówiliśmy mszę św. w jej intencji. Zapraszamy w środę 6 marca o godz. 18 do kościoła pw. Trójcy Przenajświętszej.
Janusz Okrzesik