Stowarzyszenie Dziennikarzy RP w Katowicach

Znajdź na stronie

Kontakt

ul. Warszawska 37
40-010 Katowice

E-mail: sdrp.katowice@op.pl
Tel.: 32 253 07 38

Nr KRS: 0000344572

Sprawa Jarosława Ziętary

Sprawa Jarka Ziętary

Archiwum

Dziennikarze o sobie

“Przecieranie szlaku”

Opublikowano: 14-05-2010, 14:53| Autor: redakcja | Ostatnia modyfikacja: 10-06-2017, 07:29

14 maja 1990 roku o godzinie 16 ruszyła Górnośląska Telewizja Regionalna – pierwszy w Polsce, pionierski III program TVP. Jak zrodziła się ta idea, jak udało się ją wprowadzić w życie oraz co z niej zostało po 20 latach – wspomina Michał Smolorz.

Jesienią 1989 roku z drżeniem przekraczaliśmy progi Ośrodka Telewizyjnego w Bytkowie. Nie było nas tam osiem lat, odkąd w stanie wojennym całą grupę “nieprawomyślnych” wyprowadzono w wojskowej asyście pod bronią. Teraz w małym czteroosobowym zespole (Stanisław Olejniczak, Wiesław Rajski, Wojciech Sarnowicz i ja) wracaliśmy z misją tworzenia regionalnej telewizji publicznej – na nowe czasy, jakie nastały wraz z rządem Tadeusza Mazowieckiego.

U progu zmian

Michał Smolorz

Katowicki ośrodek telewizyjny wraz z podporządkowaną mu wytwórnią filmową “Poltel” był wtedy molochem – pracowało tam prawie 500 osób, w tym 70 dziennikarzy. Trzon zespołu tworzyli starzy propagandowi wyjadacze z PZPR-owskiego frontu ideologicznego, zaprawieni w najbardziej obrzydliwych akcjach stanu wojennego. Wokół nich zdążyła wyrosnąć młodsza generacja bezideowych cyników, którzy za przywilej pokazywania się w telewizyjnym okienku skłonni byli podpisać każdy cyrograf. A rzeczywistość pozatelewizyjna też nie była wesoła: w szarym gmachu przy placu Dzierżyńskiego (obecnie Sejmu Śląskiego) wciąż jeszcze rezydował Komitet Wojewódzki PZPR, do którego ze wszystkich redakcji prowadziły bezpośrednie “gorące linie”. Na ulicy Lompy ciągle pracowały Milicja Obywatelska i Służba Bezpieczeństwa – po latach z dokumentów IPN dowiemy się, że ostatnie akcje inwigilacyjne przeciwko nam zamknięto dopiero wiosną 1990 roku. W urzędzie wojewódzkim nieprzerwanie funkcjonowała komunistyczna ekipa wojewody Tadeusza Wnuka, skądinąd najbardziej pragmatyczna i zdroworozsądkowa z całej regionalnej ekipy ancienregime’u.

Nasze nominacje odbywały się w… redakcji “Gościa Niedzielnego”. Ówczesny naczelny kościelnego tygodnika ks. Stanisław Tkocz, zaufany człowiek bpa Damiana Zimonia, był głównym kadrowym politycznych przemian na Śląsku w latach 1989-90. Do niego udał się Andrzej Drawicz (we wrześniu 1989 roku powołany przez premiera Mazowieckiego na przewodniczącego Komitetu ds. Radia i Telewizji “Polskie Radio i Telewizja”) po personalne sugestie dla śląskich mediów. To w redakcji “Gościa” zapadła decyzja o mianowaniu Wojciecha Sarnowicza pierwszym niekomunistycznym dyrektorem katowickiej telewizji.

Telewizyjna “gruba kreska”

Przyjęliśmy ogłoszoną przez prezesa zasadę “dawania szans każdemu niezależnie skąd przychodzi”. Wróciła z nami ledwie kilkuosobowa grupa dziennikarzy i niewiele liczniejsza grupa techników zwolnionych w stanie wojennym i teraz przywróconych do pracy. Z pozostałych każdy dostał “opcję zerową” i prawo uprawiania telewizji po nowemu. A bywało z tym różnie – i śmiesznie, i groźnie. Już na pierwszym zebraniu zespołu wstał wieloletni I sekretarz zakładowej komórki PZPR i ku uciesze zebranych złożył deklarację, że zawsze był chrześcijaninem. Inny komunistyczny aktywista, stary kierownik produkcji, doświadczony w organizowaniu parteitagów towarzysza Grudnia, pisał do “Gościa Niedzielnego” listy, że nowe kierownictwo daje za mało audycji katolickich. Do gabinetu Sarnowicza przychodzili dziennikarze skażeni głośnymi świństwami w stanie wojennym, teraz zalewający się rzewnymi łzami, że zostali do tego zmuszeni i wcale tak nie myśleli. Ale znaleźli się i tacy, którzy honorowo oświadczyli, że firmowali swą twarzą niegodziwości starej władzy, w związku z tym odchodzą, bo nie chcą “robić z gęby cholewy. Nie brakowało cwaniaków, którzy stare koneksje ze Służbą Bezpieczeństwa postanowili wykorzystać w nowej rzeczywistości do kryminalnych szwindli. I w końcu najliczniejsza grupa, której zawsze do szczęścia wystarczało całodniowe przesiadywanie w bufecie i legitymowanie się statusem “pani z telewizji” – niereformowalni w żadnym ustroju.

Był wreszcie zespół techniczny, w którym od zawsze przepychały się dwie sprzeczne filozofie pracy: jedni z entuzjazmem podejmowali każde wyzwanie, inni całą energię poświęcali na udowadnianie, że “się nie da”. To była armia, z którą przyszło nam realizować dzieło życia.

Entuzjazm zamiast armat

Wracając do Bytkowa, mieliśmy już skonkretyzowaną idee fixe: powołanie samodzielnej telewizji regionalnej, pierwszego w historii polskich mediów śląskiego kanału nadawanego z własnej anteny, redagowanego i emitowanego przez nas samych, na własną odpowiedzialność. “Regionalnego” nie tylko pod względem zasięgu, ale nade wszystko pod względem charakteru, przekazywanej filozofii, kultury i myślenia o sprawach publicznych. Autorski projekt Górnośląskiej Telewizji Regionalnej złożyliśmy na ręce prezesa Drawicza już w styczniu 1990 roku. Zapalił się do niego, dal nam wolną rękę, ale od razu zastrzegł: tylko nie oczekujcie od nas pieniędzy. Radźcie sobie sami z tym, co macie.

Katowicka telewizja miała z pozoru duży potencjał techniczny: trzy studia, dwa wozy transmisyjne, duża wytwórnia filmowa. Ale większość urządzeń swoją świetność przeżyła w latach 70., przyszło nam też sięgać po urządzenia z lat 60., a nawet 50. (sic!). Nie mieliśmy najważniejszej “armaty”: nadajnika do emisji nowego kanału. Puszczaniem programu telewizyjnego w eter zajmował się wówczas Zakład Radiokomunikacji i Teletransmisji Poczty Polskiej. Bogu dzięki tamtejsi inżynierowie z dużą życzliwością podeszli do naszego pomysłu i zaoferowali nam stary, ale silny i skuteczny nadajnik 6. kanału stojący w Kosztowach. Ten kanał uruchomiono w 1968 roku w czasie inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Nadawano zeń propagandowy program telewizyjny dla polskiej ludności na Zaolziu – potem stał się niepotrzebny i czekał na lepsze czasy, rutynowo retransmitując program II TVP.

Z pustego i Salomon nie naleje

A skąd wziąć pieniądze? W budżecie ośrodka były wprawdzie wydzielone niewielkie środki na audycje lokalne, jakie emitowano wcześniej w wolnych “okienkach” programu II, głównie przed południem, ale była to kropla w morzu potrzeb. Reklama telewizyjna dopiero raczkowała, potencjalne wpływy z tego źródła okazały się mizerne. Niespodziewanie wielkim dobrodziejstwem okazała się… stara, bizantyjska struktura organizacyjna telewizji, a w niej dziesiątki etatów, które latami mnożono na zasadzie synekur dla ludzi, którzy zajmowali się jakimiś marginalnymi sprawami. Z samej racjonalizacji zatrudnienia udało się uzyskać gigantyczne oszczędności. Największym wrogiem w tej mierze okazała się – a jakże – zakładowa „Solidarność” założona jeszcze przed naszym przyjściem z udziałem starych i doświadczonych funkcjonariuszy starego porządku, blokująca wszelkie możliwe reformy.

Najważniejszy jednak był program. Stanęliśmy przed lawiną wątpliwości i nie było się kogo poradzić, bo przed nami nikt nie szedł tą drogą. Co mają znaczyć w programie telewizyjnym przymiotniki “górnośląski” i “regionalny”? Ile ma być regionalizmu w tym tradycyjnym, cepeliowskim i folklorystycznym wymiarze, ile wiedzy o historii i kulturze regionu, ile i jakiej rozrywki? Jakim posługiwać się językiem? Działaliśmy wyłącznie intuicyjnie, wedle naszych wyobrażeń i pomysłów, szukaliśmy wiedzy o Śląsku wykraczającej poza wice Masztalskich, a te naonczas tworzyły wzorzec kultury regionalnej.

Godzina zero

Szukaliśmy ludzi, którzy nie tylko mieli umysł otwarty na nowe czasy, ale też potrafiliby poruszać się po zakamarkach autentycznej śląskości. Ciężkie zadanie, nawet rdzenni Ślązacy byli już mocno wyprani z autentyczności, z wiedzy o regionie i z własnej tożsamości. Niespodziewanie w konkursie na prezenterów ujawnił się wielki talent nieżyjącego już Józefa Poloka, aktora, który wcześniej uprawiał… folklor warszawski w słynnej Kapeli Czerniakowskiej. Niemal z marszu stał się “twarzą” naszego programu, a potem już na stale pozostał symbolem radosnej, wysmakowanej kultury regionalnej.

Po kilku próbach, podczas których korygowaliśmy nasze pomysły (pierwsza próbna emisja miała miejsce już w lutym), nadeszła wreszcie “godzina zero”. W poniedziałek 14 maja 1990 roku o 16 na antenie pojawiła się plansza “Górnośląska Telewizja Regionalna GTR-3″, zaprojektowana przez Jana Maciejiczka (nieżyjącego już scenografa i operatora kamery). W kolejnych tygodniach program błyskawicznie zyskiwał widzów – zadanie mieliśmy ułatwione, nie było wówczas konkurencji w eterze, prywatna telewizja Rondo ruszyła znacznie później. Po sześciu miesiącach oglądało nas już 400 tysięcy widzów, a po roku najpopularniejsze programy zyskały blisko półtoramilionową widownię (dla porównania: dziś oglądalność programu regionalnego na poziomie 100 tysięcy widzów jest uważana za sukces). GTR-3 powszechnie oglądano też za granicą, w ówczesnej Czechosłowacji – nie tylko pośród Zaolziaków.

Prawdziwi Polacy i inni

Ale -jak zawsze – oprócz entuzjastów objawili się też malkontenci. Do prezesa Drawicza słano listy, że katowicki III program “narusza polską rację stanu”, że “stosowanie w publicznej telewizji gwary śląskiej służy skłóceniu Ślązaków i Zagłębiaków”, że “z anteny wylewa się śląski szowinizm”, wreszcie że „program objawia proniemieckie sympatie obecnego kierownictwa telewizji”. Nie brakowało też opozycji wewnętrznej. Zakładowa komisja “Solidarności” na wszystkie strony słała donosy o rzekomych “aferach gospodarczych obecnego kierownictwa i jego powiązaniu z obcym kapitałem”, wskazywała na “szybkie bogacenie się nielicznego grona pracowników zaangażowanych w produkcję programu regionalnego kosztem całego zespołu, który ledwo wiąże koniec z końcem”. Niektórzy pracownicy pisali anonimy do powstałego w czerwcu 1990 roku Urzędu Ochrony Państwa, że “ekipa Wojciecha Sarnowicza chce odłączyć Śląsk od Polski”.

Andrzej Drawicz odsyłał nam te listy z prześmiewczymi adnotacjami. Ale żarty skończyły się z chwilą jego odejścia z funkcji prezesa Radiokomitetu. Po wyborach prezydenckich, w styczniu 1991 roku na Woronicza wkroczyła nowa ekipa z Marianem Terleckim i Markiem Markiewiczem na czele. Obaj byli przeciwni idei programów regionalnych, w zamian forsowali koncepcję “parcelacji Dwójki”: drugi program ogólnopolski miał być zarządzany i wypełniany treścią przez ośrodki terenowe. Rok po uruchomieniu programu regionalnego – w maju 1991 roku – cała nasza ekipa została usunięta z TVP. Powołane przez prezesa Terleckiego nowe kierownictwo TV Katowice natychmiast zlikwidowało nazwę Górnośląskiej Telewizji Regionalnej, zastępując ją “Tele-Trójką”.

Powrót do punktu wyjścia

Prezes Marian Terlecki wkrótce sam odszedł w niesławie (zatrzymano go za jazdę po pijanemu ulicami Warszawy) i być może dzięki temu idea programów regionalnych nie została zarzucona, tym bardziej że znalazła naśladowców w innych ośrodkach TYP. I tylko dlatego w nowej ustawie o radiofonii i telewizji z 1992 roku III program regionalny został umocowany prawnie. Jednak były to ostatnie chwile radości. Od 1994 roku centrala TYP systematycznie odbierała ośrodkom dostęp do trzeciej anteny, zaś po uruchomieniu przed trzema laty kanału TVP Info, został on całkowicie scentralizowany, telewizjom regionalnym pozostawiono ledwie trzy godziny wolnych “okienek” na dobę. Można powiedzieć, że historia katowickiej telewizji regionalnej zatoczyła koło i sytuacja wróciła do punktu wyjścia.

Śladami Górnośląskiej Telewizji Regionalnej dwukrotnie usiłowali iść nadawcy prywatni. W grudniu 1992 roku ruszyła prywatna Telewizja Rondo -jej właścicielem był włoski biznesmen Nicola Grauso, który chciał opleść Polskę siecią 12 stacji regionalnych. Po 22 miesiącach stacja – jako piracka – została zamknięta przez komornika, a jej majątek przejął skarb państwa. W marcu 2008 roku katowicki deweloper Arkadiusz Holda uruchomił Telewizję Silesia (TVS). Po pierwszym roku zanosiło się na sukces, dziś – po dwóch latach – program jest w stanie agonalnym, nadawca zwolnił większość zespołu, z anteny znikła większość audycji.

Czy nad Śląskiem wisi jakaś medialna klątwa?

Górnośląską Telewizję Regionalną GTR-3 współtworzyli:

• STANISŁAW OLEJNICZAK (1931-2009) – reżyser telewizyjny, absolwent poznańskiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza i Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi.
Rodowity poznaniak, pionier tamtejszego ośrodka telewizyjnego, w którym pracował od 1957 roku. W1968 roku przeniósł się do Katowic. W 1980 roku stanął po stronie “Solidarności”, oddał legitymację partyjną. W stanie wojennym zwolniony z TVP, stworzył w Sosnowcu Klub im. Kiepury, znakomity i znany w całym województwie ośrodek kultury.
Do telewizji wrócił jesienią 1989 roku na stanowisko kierownika działu informacji, stworzył odnowione “Aktualności”. Po odejściu z telewizji w 1991 roku został rzecznikiem prasowym wojewody katowickiego. W1996 roku przeszedł na emeryturę, zmarł w 2009 roku i spoczął na katowickim cmentarzu przy ul. Francuskiej.

• WIESŁAW RAJSKI (1931-1998) – dziennikarz radiowy i telewizyjny, erudyta i poliglota.
Urodził się w Katowicach, początkowo był nauczycielem, od 1952 roku pracował w Radiu Katowice, w 1974 roku został przeniesiony do katowickiej telewizji. Przez wiele lat aktywny członek PZPR, w 1980 roku opowiedział się za “Solidarnością”, a w marcu 1981 ostentacyjnie rzucił legitymację partyjną. W stanie wojennym po negatywnej weryfikacji został wydalony z telewizji i przez następne lata żył ze skromnej renty.
W1989 roku został zastępcą redaktora naczelnego w katowickim ośrodku TVP. Choć rzadko realizował własne audycje, był znakomitym redaktorem, negocjatorem i wizjonerem. Po odejściu z tv w1991 roku przeszedł na dziennikarską emeryturę. Zmarł w 1998 roku, pochowany został w Brzeszczach koło Oświęcimia.

• WOJCIECH SARNOWICZ – reżyser i dziennikarz telewizyjny, absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego i Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi.
Urodził się w Katowicach, w telewizji pracował od 1966 roku, przez wiele lat kierując redakcją reportażu i filmu dokumentalnego. Od 1980 roku w “Solidarności”. W grudniu ‘81 zdecydowanie odmówił poparcia stanu wojennego, więc został zwolniony z TVP. Na kilka lat związał się z koncernem ITI, gdzie realizował filmy dokumentalne i reklamowe.
Po Okrągłym Stole zaangażował się w kampanię przedwyborczą Komitetu Obywatelskiego “Solidarność”. Jesienią 1989 roku powołany przez Andrzeja Drawicza na stanowisko redaktora naczelnego i dyrektora ośrodka TYP w Katowicach. Po odejściu z TVP w 1991 roku współtworzył Antenę Górnośląską, pierwsze w Katowicach prywatne studio produkcyjne filmów telewizyjnych. Od 2005 roku jest na emeryturze.

• MICHAŁ SMOLORZ – dziennikarz i producent telewizyjny, absolwent Politechniki Śląskiej
W katowickiej telewizji pracował od 1978 roku jako reporter, a od 1981 roku jako sekretarz programu. W sierpniu 1980 w stoczni Gdańskiej, po powrocie zakładał „Solidarność” w TVP.
W stanie wojennym negatywnie zweryfikowany i zwolniony z pracy. Przez następne lata publikował w “Katoliku”, pisywał artykuły i książki dla podziemnych wydawnictw. Pracował też m.in. jako kierowca autobusu.
Do telewizji wrócił w 1989 roku jako zastępca redaktora naczelnego, był także dyrektorem ekonomicznym ośrodka. Opracował całą koncepcję organizacyjną GTR-3. Po odejściu z TVP wraz z Wojciechem Sarnowiczem założył Antenę Górnośląską. Nieprzerwanie współpracuje z prasą regionalną i ogólnopolską, od 2004 roku jest felietonistą katowickiej “Gazety Wyborczej”.

Techniczną stronę GTR-3 opracowali:

• ZBIGNIEW JAROSZ - inżynier elektronik, absolwent elitarnego Wydziału Elektroniki Politechniki Warszawskiej.
Z katowicką telewizją związał całe zawodowe życie. Trafił tu zaraz po studiach w 1968 roku i przez wiele lat pracował w Wydziale Transmisji. W 1990 roku został dyrektorem technicznym katowickiego ośrodka TVP w pełnym poparciem całej załogi. Dzięki jego niekonwencjonalnym pomysłom udało się pokonać najwięcej przeszkód piętrzących się na drodze do uruchomienia GTR-3. Po odejściu ekipy Wojciecha Sarnowicza został zwolniony z dyrektorskiej funkcji, ale pozostał w ośrodku; w 2004 roku odszedł na emeryturę, jednak do dziś współpracuje z pionem technicznym TVP.

• KAZIMIERZ PĘDZIŃSKI – inżynier elektronik, absolwent Wydziału Łączności Politechniki Wrocławskiej.
Urodził się w Chorzowie, po studiach w 1956 roku podjął pracę w służbach telekomunikacyjnych Poczty Polskiej. Instalował pierwsze, pionierskie nadajniki telewizyjne na południu Polski. W1989 roku był zastępcą dyrektora katowickiego Zakładu Radiokomunikacji i Teletransmisji zajmującego się nadawaniem i przesyłaniem sygnałów radiowych i telewizyjnych. To on podsunął i zrealizował pomysł wykorzystania rezerwowego nadajnika kanału 6., z którego popłynął w eter katowicki program regionalny. Potem przez wiele miesięcy zajmował się stałym zwiększaniem jego zasięgu. Od 2001 roku jest na emeryturze.